... więc jeżeli kogoś powyższe nie przekonuje, to właściwie resztę recenzji możecie sobie odpuścić. Pozostałych graczy - wierzę, że jest Was sporo - będę namawiał, aby Torment: Tides of Numenera ograć.
Żeby było śmieszniej, o najważniejszym i najjaśniejszym punkcie opisywanej gry właściwie nie powinienem zbyt wiele pisać. Bo zdumienie zastanym światem, zaskoczenie tą historią i tym jak snuje się ta opowieść - to rzeczy kluczowe do zrozumienia fenomenu tej gry. Zbyt wiele zdradzać więc wręcz nie wypada.
Powiedzmy tak: ta opowieść dzieje się, kto wie, może nawet miliony lat później po naszej teraźniejszości. Osiem ludzkich cywilizacji powstało i upadło. Dziewiąty Świat, w którym przyjdzie nam przeżyć przygodę w Torment: Tides of Numenera, to dziwaczny (z naszego punktu widzenia) zlepek ultra-nowoczesnych technologii ze średniowieczem a wręcz epoką jaskiniową. Ok, może trochę przesadziłem teraz - ale to przerysowanie myślę oddaje specyfikę tej historii.
I jeżeli zamierzacie czerpać pełnię radości z grania w Torment: Tides of Numenera - a nie doświadczyliście klasyki spod znaku Planescape: Torment (ze trzy razy skończyłem), to, po pierwsze: przyjmijcie do wiadomości, że bez skrupulatnego czytania opisów wszelakich, bez sprawdzania wszystkich możliwych opcji dialogowych - bez tego odpalanie tej produkcji mija się z celem.
Po drugie - a co poniekąd wynika z pierwszego - zapomnijcie o upstrzonej kolorowymi znaczkami mapie z wielkim wykrzyknikiem w miejscu misji głównej. Dobre sobie, to nie tutaj... TRZEBA czytać, kojarzyć, bo inaczej zostanie tylko solucja z netu. Tylko, co to wtedy byłaby za frajda, że tak retorycznie zapytam?
Wreszcie, po trzecie: tempo tej opowieści jest co najwyżej umiarkowane, zgoła odmienne od nowoczesnych gier RPG. Dodajmy, że grę, podobnie jak przywoływany już pierwowzór, można przejść unikając walki tak długo jak się tylko da. Ale - tak, tak - TRZEBA CZYTAĆ, spokojnie eksplorować...
... a jest co. Co prawda klasycznie izometryczna grafika nie "wypala gałek ocznych", ale wygląda co najmniej schludnie. A poza tym, podobnie jak w pierwowzorze, parę lokacji raz, że zaskakuje samym wyglądem, a dwa, że udało się je "obudować" bardzo ciekawą historią. O ile - oczywiście - ją przeczytacie. Tak, w Torment: Tides of Numenera TRZEBA CZYTAĆ, he he...
... ale nie uznaję tej gry za jakiś ekstremalnie hermetyczny tytuł, tylko dla tych, co pamiętają dawne, złote lata takich tytułów. Współcześnie - na szczęście - jak się okazuje, ciągle jest na tyle dużo graczy, którzy gustują w takiej rozrywce, że nie dość, że udało się zebrać w internecie kupę kasy na powstanie Torment: Tides of Numenera, to jeszcze gra jest fetowana jako duża, udana produkcja.
Polecam - przecież inteligentni ludzie lubią czytać, prawda?