Zaczynamy od tworzenia postaci, choć to nie jest zbyt porywające - wszystkie opcje, jakie są dostępne mają nam umożliwić zrobienie postaci "na śmiesznie", ale ostatecznie, jakbyśmy nie kombinowali, nasz avatar zawsze wygląda infantylnie. Wiem, ktoś może oczekiwać takiej poetyki biorąc pod uwagę, że Minecraft na przykład to produkcja, za którą przepadają najmłodsi, ale jest tu pewien zgrzyt i niekonsekwencja, o których też za moment.
Po skonstruowaniu bohatera zaczyna się konkretna zabawa, trafiamy na rozległy teren... Aż usta same się układają do powiedzenia czegoś w rodzaju, że znajdujemy się na pustkowiu, pustyni albo czymś w tym rodzaju. Ale nie, świat aż tętni życiem i kipi od stworzeń, które po nim krążą. Na pierwzy rzut mamy dinozaury, jakieś ptaki, latające gady, stworzenia przypominające smoki, niedźwiedzie i pająki. Oczywiście, że olbrzymie. W grach chyba innych nie ma. Niemal z miejsca możemy też niektóre stworzenia oswoić - później osiodłać - jeśli komuś starczy cierpliwości - o tym też jeszcze wspomnę - albo po prostu ono podąża za nami na przykład pomagając nam w walce.
Całość wygląda jak Minecraft po solidnym tuningu. Jest kolorowo, modele są bardzo ładne i intrygujące. Widać, że projektanci naprawdę się przyłożyli do ich stworzenia. Oczywiście wszystko jest kwadratowe - ale o to tutaj chodzi. Muzycznie nie mam właściwie zdania - dźwięki są, bo są, sam się przyłapałem na tym, że równie dobrze mógłbym grać przy kompletnie wyłączonym dźwięku. Jest duży świat, jest możliwosć budowy jest crafting i to rozbudowany. To co tu nie gra?
Otóż z PixARK jest taki problem, że w sumie nie wiadomo do końca dla kogo jest. Chciałem zainteresować nią mojego syna, który jest megafanem Minecrafta. Nie udało się. Staś nadal woli pierwowzór. Spróbowałem sam. I mu się wcale nie dziwię. Gra od razu rzuca nas na szeroką wodę. Mamy wydobywać, craftować, tworzyć i działać. Tylko nie bardzo wiadomo jak, bo samouczek jest szczątkowy. Kilka ładnych godzin spędziłem na tym, żeby stworzyć jakieś podstawowe narzędzia. Żeby jeszcze coś mnie do tego napędzało, ale niespecjalnie widziałem w ogóle jakiś sens, bo gra w ogóle do tego nie motywuje. "Zrób sobie narzędzia. Albo nie. Jak chcesz. Whatever. Jak zrobić? No znajdź surowce i do dzieła. Raz dwa. Nie wiesz jak? Kombinuj".
Do tego zdarza się, że postać się zacina. Wpadamy w jakiś dół czy jaskinię i nie wiadomo jak z niej wyjść, idziemy wgłąb, a tam zaczynają nas atakować potwory - giniemy. No spoko, domyślałem się, że są tam jakieś niebezpieczeństwa i nie chciałem iść bez wyposażenia, ale nie mogłem wyjść, a wyposażenia jeszcze nie miałem, bo nie wiedziałem jak je zrobić. Do tego są jakieś koszmarne braki w tłumaczeniu. Część instrukcji czy opisów jest po angielsku, choć gra teoretycznie jest spolonizowana. To wszystko sprawiło, że poczułem się rozczarowany. Mój syn chyba też, choć szybko znalazł pocieszenie w ramionach swojego kanciastego poprzednika PixARKa.