Unizeto Technologies miało minimalny kontakt z Państwową Komisją Wyborczą - tak szef szczecińskiej firmy Andrzej Bendig-Wielowiejski mówi o zarzutach, według których spółka jest współodpowiedzialna za bałagan w liczeniu głosów.
Dodał, że jego firma sprzedała komisji jedynie specjalne certyfikaty, które zapewniają ochronę poszczególnych stron internetowych i danych przesyłanych przez sieć, a które nie miały wpływu na opóźnienia w podawaniu wyników głosowania.
- Dostarczyliśmy certyfikaty do uwierzytelniania stron, tzw. SSL. To taki "dowód osobisty" danej strony internetowej, żeby użytkownik wiedział, do kogo ta strona należy. To nie jest żadna usługa, to jest certyfikat, który kosztuje od kilkudziesięciu do kilkuset złotych - tłumaczył Bendig-Wielowiejski.
Jego zdaniem, przyczyną kłopotów z podaniem wyników wyborów jest niechlujnie napisany program do zliczania głosów. Powstał on w trzy miesiące. W opinii szefa Unizeto, na stworzenie porządnego, dobrze działającego systemu potrzeba co najmniej półtora roku.
Wyniki wyborów do zachodniopomorskiego sejmiku poznamy być może w piątek.
Posłuchaj "Rozmowy pod krawatem" i zobacz wideo.