Kobiety protestują - premier odpowiada: rząd nie pracuje nad prawem aborcyjnym.
- Protestuję, bo czuję się zagrożona jako kobieta, a projekt ustawy jest barbarzyński i będzie zmuszał kobiety do rodzenia życia dzieci skazanych na kilka godzin życia, czy poczęte w wyniku gwałtu. To nie jest kwestia emocji, histerii, ale faktów naukowych. To też kwestia tego, z czym mamy do czynienia np. w Nikaragui czy Salwadorze, gdzie lekarze tak bardzo boją się interwencji medycznej, że nawet w przypadkach, które absolutnie tego wymagają, czyli w przypadku ciąży pozamacicznej, czekają aż jajowód sam zostanie rozerwany i płód obumrze - mówiły uczestniczki pikiety.
Premier Beata Szydło skomentowała sprawę podczas konferencji prasowej. Jak powiedziała, nie rozumie skąd emocje, bo rząd nie pracuje nad ustawą zaostrzającą prawo aborcyjne.
- Nie ma takiej ustawy, jest obywatelski projekt. Jeżeli pyta się mnie o prywatne zdanie, to nie ma ono w tej chwili żadnego znaczenia. Do tej pory wypowiadałam się jedynie prywatnie i to podkreślałam - stwierdziła Szydło.
Zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem ustawy całkowicie zakazującej przerywania ciąży rozpoczął komitet "Stop aborcji". Obecnie przepisy dopuszczają aborcję w kilku przypadkach - gdy ciąża zagraża życiu matki, dziecko jest poważnie chore lub zostało poczęte w wyniku gwałtu albo kazirodztwa.
Przy okazji wizyty Beaty Szydło w Szczecinie protestowali też sympatycy Komitetu Obrony Demokracji. Domagali się od pani premier opublikowania ostatniego wyroku Trybunału Konstytucyjnego, co rząd PiS blokuje. Pikieta KOD odbyła się przy Akademii Morskiej, następnie obie grupy połączyły swoje siły.