Jedna osoba została poszkodowana po wybuchu gazu na szczecińskim Niebuszewie. Do eksplozji doszło w czwartek po godzinie 5 na drugim piętrze kamienicy przy ulicy Gdyńskiej. Kilkadziesiąt osób zostało ewakuowanych ze swoich mieszkań.
Wybuch był tak silny, że zniszczył ścianę bloku. Na ziemi przed budynkiem zalega gruz, a z ulicy widać zniszczony salon i łazienkę jednego z mieszkań. W wyniku eksplozji poszkodowana została jedna osoba. Ratownicy przewieźli kobietę do Zachodniopomorskiego Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń i Chirurgii Plastycznej w Gryficach.
- Trafiła do nas pacjentka w średnim wieku, w stanie ciężkim, niestabilnym, z oparzeniami obejmującymi 60 procent powierzchni ciała. Są to oparzenia z drugiego stopnia na trzeci - mówi rzecznik prasowy gryfickiego szpitala Łukasz Szyntor. - Pacjentka jest niewydolna oddechowo, znajduje się w śpiączce farmakologicznej. Najbliższe godziny będą decydujące.
Pozostałym lokatorom kamienicy nic się nie stało. - Spałem. Nagle coś rąbnęło. Obudziłem się i zobaczyłem, że od strony podwórka coś się sypie. Już wiedziałem, że w mieszkaniu na górze stało się coś złego - relacjonuje mieszkaniec parteru budynku przy Gdyńskiej.
- To był dramat. Nie wiedziałem co się dzieje. Na początku pomyślałem, że to burza. Huk był potężny, podobny do wybuchu bomby - mówią lokatorzy.
Przyczyny wybuchu nie są jeszcze znane. - Rozszczelnienie gazu, ale na razie nie wiadomo z czego to wynikało - mówi nadkomisarz Mariusz Obst ze szczecińskiej policji i dodaje, że na chwilę obecną istnieje niebezpieczeństwo zawalenia się budynku. - Widać to po uszkodzeniach.
Według relacji mieszkańców, w nocy, pięć godzin przed wybuchem, sąsiedzi skarżyli się na ulatniający się gaz i wezwali pracowników pogotowia, by to sprawdzili. - Przyjechała ekipa gazowa. Podobno powiedzieli, że na razie nic nie zrobią i że rano trzeba będzie zgłosić to do ADM-u [Administracja Domów Miejskich - red.], bo jakby teraz mieli wyłączyć gaz, to musieliby odciąć jego dopływ na całej ulicy Gdyńskiej. Czyli - jak usłyszałem - praktycznie niewiele zrobili - mówi jeden z lokatorów.
Artur Michniewicz z Polskiej Spółki Gazownictwa odpiera zarzuty. Mówi, że pracownicy pogotowia gazowego sprawdzili wskazane miejsca, zeszli też do piwnicy, ale mierniki nie wykazały, że gaz się ulatnia. - Pogotowie nie zlekceważyło tej sprawy - podkreśla Michniewicz. - Do wybuchu doszło wewnątrz kamienicy, a my jako Polska Spółka Gazownictwa ponosimy odpowiedzialność za zawór główny. Wszystkie instalacje wewnętrzne są w gestii właścicieli mieszkań, administracji, osoby, która zarządza danym lokalem.
Michniewicz zadeklarował też, że spółka współpracuje ze służbami przy wyjaśnianiu przyczyn eksplozji.
Pomoc poszkodowanym w wyniku wybuchu zapowiedział już prezydent Szczecina. Piotr Krzystek w "Rozmowach pod krawatem" Radia Szczecin mówił, że jeśli mieszkania w kamienicy przy Gdyńskiej nie będą nadawały się do zamieszkania, to urzędnicy przygotują lokale zastępcze. Dodał, że "nie powinno być kłopotów przy wypłacie odszkodowania" oraz że miasto jest gotowe, by stać się inwestorem przy odbudowie kamienicy.
Na miejscu zdarzenia od rana pracowali strażacy. Inspektorzy nadzoru budowlanego wstępnie ocenili, że 12 mieszkań jest wyłączonych z użytkowania na co najmniej kilka tygodni. Rodziny, które straciły dach nad głową będą mieszkać w lokalach zastępczych, pozostałe znalazły schronienie u rodzin i bliskich.
Ulica Gdyńska jest nieprzejezdna. Na razie nie wiadomo kiedy zostanie otwarta.
- Trafiła do nas pacjentka w średnim wieku, w stanie ciężkim, niestabilnym, z oparzeniami obejmującymi 60 procent powierzchni ciała. Są to oparzenia z drugiego stopnia na trzeci - mówi rzecznik prasowy gryfickiego szpitala Łukasz Szyntor. - Pacjentka jest niewydolna oddechowo, znajduje się w śpiączce farmakologicznej. Najbliższe godziny będą decydujące.
Pozostałym lokatorom kamienicy nic się nie stało. - Spałem. Nagle coś rąbnęło. Obudziłem się i zobaczyłem, że od strony podwórka coś się sypie. Już wiedziałem, że w mieszkaniu na górze stało się coś złego - relacjonuje mieszkaniec parteru budynku przy Gdyńskiej.
- To był dramat. Nie wiedziałem co się dzieje. Na początku pomyślałem, że to burza. Huk był potężny, podobny do wybuchu bomby - mówią lokatorzy.
Przyczyny wybuchu nie są jeszcze znane. - Rozszczelnienie gazu, ale na razie nie wiadomo z czego to wynikało - mówi nadkomisarz Mariusz Obst ze szczecińskiej policji i dodaje, że na chwilę obecną istnieje niebezpieczeństwo zawalenia się budynku. - Widać to po uszkodzeniach.
Według relacji mieszkańców, w nocy, pięć godzin przed wybuchem, sąsiedzi skarżyli się na ulatniający się gaz i wezwali pracowników pogotowia, by to sprawdzili. - Przyjechała ekipa gazowa. Podobno powiedzieli, że na razie nic nie zrobią i że rano trzeba będzie zgłosić to do ADM-u [Administracja Domów Miejskich - red.], bo jakby teraz mieli wyłączyć gaz, to musieliby odciąć jego dopływ na całej ulicy Gdyńskiej. Czyli - jak usłyszałem - praktycznie niewiele zrobili - mówi jeden z lokatorów.
Artur Michniewicz z Polskiej Spółki Gazownictwa odpiera zarzuty. Mówi, że pracownicy pogotowia gazowego sprawdzili wskazane miejsca, zeszli też do piwnicy, ale mierniki nie wykazały, że gaz się ulatnia. - Pogotowie nie zlekceważyło tej sprawy - podkreśla Michniewicz. - Do wybuchu doszło wewnątrz kamienicy, a my jako Polska Spółka Gazownictwa ponosimy odpowiedzialność za zawór główny. Wszystkie instalacje wewnętrzne są w gestii właścicieli mieszkań, administracji, osoby, która zarządza danym lokalem.
Michniewicz zadeklarował też, że spółka współpracuje ze służbami przy wyjaśnianiu przyczyn eksplozji.
Pomoc poszkodowanym w wyniku wybuchu zapowiedział już prezydent Szczecina. Piotr Krzystek w "Rozmowach pod krawatem" Radia Szczecin mówił, że jeśli mieszkania w kamienicy przy Gdyńskiej nie będą nadawały się do zamieszkania, to urzędnicy przygotują lokale zastępcze. Dodał, że "nie powinno być kłopotów przy wypłacie odszkodowania" oraz że miasto jest gotowe, by stać się inwestorem przy odbudowie kamienicy.
Na miejscu zdarzenia od rana pracowali strażacy. Inspektorzy nadzoru budowlanego wstępnie ocenili, że 12 mieszkań jest wyłączonych z użytkowania na co najmniej kilka tygodni. Rodziny, które straciły dach nad głową będą mieszkać w lokalach zastępczych, pozostałe znalazły schronienie u rodzin i bliskich.
Ulica Gdyńska jest nieprzejezdna. Na razie nie wiadomo kiedy zostanie otwarta.
- To był dramat. Nie wiedziałem co się dzieje. Na początku pomyślałem, że to burza. Huk był potężny, podobny do wybuchu bomby - mówią mieszkańcy.
Według relacji mieszkańców, w nocy, pięć godzin przed wybuchem, sąsiedzi skarżyli się na ulatniający się gaz i wezwali pracowników pogotowia, by to sprawdzili.
- Trafiła do nas pacjentka w średnim wieku, w stanie ciężkim, niestabilnym, z oparzeniami obejmującymi 60 procent powierzchni ciała. Są to oparzenia z drugiego stopnia na trzeci - mówi rzecznik prasowy gryfickiego szpitala Łukasz Szyntor.
Dodaj komentarz 3 komentarze
Straszne, że przez jednego lokatora pozostali mogą stracić dach nad głową i dorobek życia.
Tłumaczenie p.Michniewicza jest dla mnie KURIOZALNE !!
To na Boga do kogo mają dzwonić ludzie których zaniepokoił zapach gazu jak nie na Pogotowie Gazowe !!??
Od dziś już wiem...do dozorcy !!
PARANOJA !!
@Stetinensis...
Straszne jest to że ludzki nos jest mniej wiarygodny niż urządzenie Pogotowia Gazowego , które jak się okazuje zajmuje się tylko "do zaworu głównego". Wydawałoby się że wzywając Pogotowie Gazowe należałoby w pełni zaufać podjętej interwencji .Okazuje się że jednak nie ! I nie obwiniaj lokatora bo nie wiadomo co się tak naprawdę stało. Kobieta mogła już wcześniej np. stracić przytomność w wyniku ulatniającego się gazu.
Strach jednak pomyśleć co by było w sytuacji kiedy ulatniający się gaz np. w mieszkaniu jest w wyniku przestępstwa (zatarcia śladów itp.). Ponownie pytam, po co istnieje Pogotowie Gazowe ?