Dziś mija rok od pożaru escape roomu w Koszalinie, w którym zginęło pięć nastolatek.
- Nie do pomyślenia, niesamowita tragedia. Nie do wyobrażenia. - Jaka tragedia, 5 osób, nie ma słów. - Straszny, straszny dramat - mówili mieszkańcy Koszalina.
Przed domem w którym zginęły nastolatki płonęło morze zniczy. W mieście została ogłoszona żałoba. Dziewczęta zostały pochowane obok siebie na koszalińskim cmentarzu. Nastolatki żegnali najbliżsi, koledzy, koleżanki, wielu mieszkańców Koszalina.
- Wszyscy, cały Koszalin w rozpaczy. - Nie mogę o tym mówić. - Wczoraj widziałem je w szkole i już ich nie ma. - Chodziłyśmy razem do jednej szkoły. Czułyśmy potrzebę uczcić pamięć. - Nie chcę o tym mówić. 10 lat z nią chodziłem, 4 do przedszkola i 6 do podstawówki. - Straszna tragedia - mówili mieszkańcy Koszalina.
Po tragedii prokuratura wszczęła śledztwo. Organizator escape roomu Miłosz S. ma zarzuty umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci nastolatek . Mężczyzna jest w tymczasowym areszcie do końca marca 2020 roku. Grozi mu do 8 lat więzienia.
Z ustaleń śledczych wynika, że bezpośrednią przyczyną pożaru było rozszczelnienie butli z gazem. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla. Późniejsza kontrola escape roomu wykazała wiele nieprawidłowości, między innymi - brak dróg ewakuacyjnych.
Po tragedii w całym kraju zarządzone zostały kontrole escape roomów. 80 procent nie spełniało wymagań bezpieczeństwa.