Indywidualni polscy turyści nadal nie mogą wjeżdżać na teren Meklemburgii-Pomorza Przedniego. Polscy zostali zupełnie pominięci, jestem tym rozczarowana - tak Katarzyna Werth, radna Löcknitz komentuje decyzję niemieckich władz.
Zabroniony jest np. przyjazd na zakupy lub wycieczka rowerowa.
O zmianę przepisów apelowała m. in. Katarzyna Werth i marszałek województwa zachodniopomorskiego. Bez efektów.
- Uważam, że współpraca polsko-niemiecka jest zagrożona przez te spowolnione kroki. Wyszło niezręcznie, tego tak nie zostawię - zapowiedziała Katarzyna Werth.
Nie wiadomo jak długo będą obowiązywać te przepisy. Zdaniem Katarzyny Werth zmian możemy się spodziewać na przełomie lipca i sierpnia.
- Wydaje mi się, że większość osób z innych bundeslandów odwiedzi polski Bałtyk, a nie niemieckie Ostsee, podejrzewam, że tak to wyjdzie - dodaje Katarzyna Werth.
Land utrzymuje zakaz jednodniowych wjazdów. Za nieuprawniony wjazd można zapłacić od 150 do 2000 euro.
Zakaz obowiązuje z powodu epidemii koronawirusa.
- Uważam, że współpraca polsko-niemiecka jest zagrożona przez te spowolnione kroki. Wyszło niezręcznie, tego tak nie zostawię - zapowiedziała Katarzyna Werth.
Dodaj komentarz 2 komentarze
A jak to było, gdy w maju marszałek O. Geblewicz pikietował na przejściach granicznych, wraz z przedstawicielami Meklemburgii i Brandenburgii, apelując o otwarcie przejść granicznych - i co teraz? :)
Smutne to i rozczarowujące bo tyle się mówi o transgranicznym partnerstwie i dobrosąsiedzkich relacjach a tu mamy przykład dyskryminacji Polaków i braku symetrii. Wychodzi na to, że Polska to gościnny kraj a land Meklemburgia PP znowu "Nur für Deutsche" . Przecież Niemcy przyjeżdżający do Polski na zakupy też mogą się zarazić polskim koronawirusem i zawlec go do Niemiec.