W stawie na szczecińskim Warszewie porzucony na pastwę losu został... żółw. Akcję wyławiania rozpoczęto, gdy pani Anna Pępiak zobaczyła, co pływa w akwenie. Dzięki pomocy i szybkiej mobilizacji sił, udało się odratować żółwia.
- Odławianie nie było proste, bo żółwik nie pływał przy brzegu. Pływał na środku stawu. Musieliśmy poczekać. Kiedy znalazł się na odległość podbieraka, delikatnie przyciągnęliśmy go na brzeg, zabezpieczyliśmy i od razu przetransportowaliśmy do kliniki na badanie - powiedziała Pępiak.
Żółw okazał się dzielną, zdrową samicą, liczącą sobie prawdopodobnie około 50 wiosen. Jak mówi lekarz weterynarii Dariusz Kozdraś z Kliniki Zwierząt Domowych, żółw został przywieziony w stanie dobrym pomimo, że błąkał się samotnie około dwóch tygodni.
- Jest to samica. Ona została przywieziona do nas w stanie dobrym. Jedyne co trzeba było zrobić, to ją odkarmić. Jeżeli tyle dni była w obcym środowisku, to była w stresie i szoku. Żółwie są dość odporne na takie warunki - powiedział Kozdraś.
Żółwica znalazła dom tymczasowy, gdzie odpoczywa w towarzystwie rówieśników.
Żółw okazał się dzielną, zdrową samicą, liczącą sobie prawdopodobnie około 50 wiosen. Jak mówi lekarz weterynarii Dariusz Kozdraś z Kliniki Zwierząt Domowych, żółw został przywieziony w stanie dobrym pomimo, że błąkał się samotnie około dwóch tygodni.
- Jest to samica. Ona została przywieziona do nas w stanie dobrym. Jedyne co trzeba było zrobić, to ją odkarmić. Jeżeli tyle dni była w obcym środowisku, to była w stresie i szoku. Żółwie są dość odporne na takie warunki - powiedział Kozdraś.
Żółwica znalazła dom tymczasowy, gdzie odpoczywa w towarzystwie rówieśników.