W szarym, monotonnym okresie lat 50. w życie mężczyzny wkradł się element baśniowy. Do Maszewa z Warszawy przyjechał pracownik elektryfikować wieś. Dwudziestoletniemu wówczas rolnikowi zaproponował pracę w cyrku, bo zachwyciła go sprawność pana Aleksandra - mimo niewielkiego wzrostu.
- Ciągnął mnie, żebym tam poszedł, ale matka mi nie pozwoliła. Jakbym poszedł do cyrku, to na gospodarce bym nie był, bo poszedłbym w świat - wspomina.
Pan Aleksander gospodarzył tak dobrze, że znany był w całym powiecie. Wzrost nie przeszkadzał mu nawet dosiąść konia.
- Miał konie i tak je nauczył, że jak zakładał uprząż, to kłaniały mu się, głowę do dołu, nisko, żeby mógł założyć, bo malutki jest. Ale był gospodarz, to zadziwiające - potwierdza to kierownik maszewskich "ge-esów", Jan Piękny.
Marzeniem pana Aleksandra jest dożyć setki i zostać najniższym stulatkiem w Polsce.
Pan Aleksander od urodzenia ma tzw. krzywicę, czyli chorobę angielską.