... no nie przez przypadek nawiązuję (chociaż w Szczecinie akurat metra nie ma), wszak wydawca reklamował premierę na Switcha sloganem "Przyznaj się, zawsze chciałeś zagrać w Metro w Metrze"? Konkretnie, chodzi oczywiście o zestaw dwóch - korytarzowych - strzelanek (z elementami skradanki) Metro 2033 oraz Metro: Last Light (obie z dopiskiem Redux, sprzedawane na konsoli Nintendo w jednym pakiecie). Dla formalności dodajmy, że wydanie na Switcha bazuje na remasterach z obecnej generacji konsol czy PC - i to do nich musimy porównywać oprawę graficzną i jakość techniczną wersji przenośnej.
Zanim do tego przejdę, tylko wyjaśnię, że nie skupiam się teraz na recenzji gier jako takich, te opisywaliśmy, gdy miały premierę (
tutaj i
tutaj). Opierają się o prozę Dmitrija Głuchowskiego, opisującego świat który zginął w nuklearnej pożodze a niedobitki ludzkości znalazły schronienie w tunelach moskiewskiego metra. Recenzenci chwalili zwłaszcza Metro: Last Light jako bardziej dopracowane, chociaż warto odnotować, że i poprzednie Metro 2033 zebrało naprawdę bardzo solidne oceny. Więc jeżeli lubicie ten gatunek, to właściwie nie ma co się zastanawiać. Zostało mi więc jedynie odpowiedzieć na pytanie, czy wersja przenośna daje radę?
A odpowiedź jest prosta - jak najbardziej daje radę! Nie ukrywałem już wcześniej, że Switcha traktuję właściwie wyłącznie jako konsolę przenośną, ale gdy podłączycie ją do telewizora i odpalicie zestaw Metro Redux, to, że tak powiem, "zdrady nie ma". Znajdziecie porównania grafiki bez problemu w internecie, jak dla mnie obie gry wyglądały na dużym ekranie niemal tak dobrze jak na mocniejszych technicznie sprzętach. Przede wszystkim, obie działają płynnie, zauważycie może i różnicę w jakości tekstur, nie są jednak na tyle znaczące, żeby wytykać je palcami. A w wersji przenośnej, na małym ekranie, to właściwie nie miałem się do czego doczepić...
... wróć, jedna rzecz jest, która mi przeszkadzała. Choć głównie w pierwszym Metro 2033. Mianowicie - jasność ekranu (w wersji przenośnej oczywiście) kontra ciemność korytarzy metra w jakich dzieje się akcja. W wielu grach jest opcja dostosowania wspomnianej jasności ekranu - tu jej nie ma. Doszło do tego, że pierwszą misję rozegrałem ze trzy razy, bo w pomieszczeniach w których grałem było zwyczajnie... za jasno. Dopiero rozjaśnienie - na maksa - ekranu całej konsoli dało jakiś efekt.
To znaczy, żeby była (nomen omen) jasność: to pewien mit przenośnego grania, że można zawsze i wszędzie. Z doświadczenia posiadacza trzech kieszonsolek zapewniam, że taka dajmy na to słoneczna plaża kompletnie się nie nadaje. A i w samochodzie, w ciągu dnia, przykładowo Luigi's Mansion 2 (na 3DS), dziejące się w ciemnej scenerii również okazuje się niegrywalne (sprawdziłem). Więc, generalnie, im słabiej oświetlone jest miejsce w którym gramy, tym lepiej. Ale - z drugiej strony - to chyba jednak lekka przesada, gdy muszę czekać na zapadnięcie nocy, aby komfortowo cieszyć się rozgrywką. Na szczęście, ostatecznie, rozjaśnienie ekranu konsoli tu pomogło. Problem za to niemalże znika w Metro: Last Light, szczególnie, że tam częściej wychodzimy na zewnątrz. Ktoś powie, że skoro są mroczne tunele - to musi być ciemno, ale w Metro 2033 były momenty, że miałem problemy nawet z poruszaniem się, bo niewiele widziałem na ekranie konsoli.
Ale - to nie zmienia faktu, że premiera Metro Redux na Nintendo Switch to jest jakaś niesamowita sprawa, gdy mam pod ręką takie produkcje. Acz - tu mamy łyżkę dziegciu do beczki miodu - premierowa cena jest doprawdy solidna. Wiem, że to za zestaw dwóch gier, ale na innych platformach w czasie wyprzedaży Metro Redux można było kupić znacznie taniej (wiem, bo kupiłem i leżało na kupce wstydu, heh). Z drugiej strony, patrz wyżej: te gry w wersji przenośnej? - jak najbardziej!