Gatunkowo to strzelanina z widokiem z pierwszej osoby, czyli oczu bohatera. Gracz przemierzał różne futurystycznie wyglądające lokacje zarówno w pancerzu wielkiego mecha, jak i "na piechotę". W zależności od naszych poczynań, mogliśmy skończyć grę jako żołnierz UCA, bądź przyłączyć się do rebeliantów.
W swoich czasach grafika robiła naprawdę bardzo dobre wrażenie, podobnie jak dynamiczna walka. Choć najlepiej wypadły tu etapy, w których siedzieliśmy za sterami robota. Fabuła w założeniu miała czynić z Shogo miks strzelanki i japońskiej animacji w scenkach przerywnikowych. Przy czym, grę przygotowało amerykańskie studio Monolith Productions.
Tyle, że - ot, drobiazg - jak po latach przyznali twórcy, tak naprawdę Shogo jakie dostali gracze, to tylko fragment tego, co było zaplanowane, właściwie prototyp większej całości. Ale skala projektu mały zespół przerosła, więc efekt końcowy jest zlepiony z nie zawsze pasujących do siebie etapów. Uważni gracze dopatrzyli się zresztą, że w otwierającej grę animacji pojawiają się sceny, które w grze się ostatecznie nie znalazły. Nielogiczności widać też w prowadzeniu fabuły.