W tej recenzji nie będziemy skupiać się zbytnio na głównej rozgrywce, detale odnośnie tego, jak dobrze się gra w Super Mario Party Jamboree znajdziecie w
tekście Michała Króla. Zajmiemy się natomiast nowościami. A tych jest trochę. Jedna rzecz, o której warto pamiętać to to, że tak na dobrą sprawę dostajemy to, co w wersji na pierwszego Switcha, plus dodatek pod nazwą Jamboree TV. Jeżeli chcemy szukać tych nowinek, to właśnie tam trzeba się udać.
Poza upgradem graficznym Jamboree TV oferuje, na przykład, nowe minigry, które wykorzystują możliwości nowych Joy-conów i akcesoriów do Switcha 2. Są momenty, w których przyda się kamera, niektóre rzeczy opierają się na mikrofonie, a momentami stawiamy kontroler bokiem i używamy go jako myszki. Do tego nowe tryby gry, takie jak możliwość błyskawicznej rozgrywki, trwającej tylko pięć tur lub zmierzenie się w dwóch, dwuosobowych drużynach.
Jamboree TV spełnia swoją funkcję jako dodatek – pokazuje możliwości zabawy uwzględniające możliwości Switcha 2, dodaje kilka minigier, do tego poprawia grafikę. Oczywiście nie trzeba znać na pamięć tytułu z wcześniejszej konsoli, aby się bawić w to swoiste DLC. Co prawda samo Super Mario Party Jamboree dostajemy bez żadnych polepszeń – nawet graficznych – ale to wszystko jest właśnie w Jamboree TV. Z jednej strony – obecność dodatku powinna wystarczyć, z drugiej – podpinając Joy-cony z pierwszego Switcha (co można zrobić i przy rozgrywce w więcej niż dwie osoby może stać się konieczne) oczywiście nie skorzystamy z niektórych nowości.
Ale dalej to jest Mario Party. Nie muszę was chyba przekonywać, że zabawa przy tym tytule jest po prostu przednia. Zbierasz rodzinę czy paczkę znajomych, konsolę pakujesz do stacji dokującej, podpinasz do telewizora i możesz mierzyć się na wirtualnych planszach długie godziny. Michał w recenzji sprzed niespełna roku dał dziewiątkę, a mi pozostaje się tylko do tej oceny przychylić.