"Użycie siły wobec protestujących nie jest cechą państwa demokratycznego" - tak wydarzenia w Kijowie na Ukrainie skomentował ambasador tego kraju w Polsce.
Grupa osób chciała wedrzeć się do środka, inni rzucali kamieniami i petardami. W odpowiedzi funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego. Opozycja informuje, że nie jest odpowiedzialna za te incydenty.
Ogólnopolskie media donoszą, że podczas starć specjalnych oddziałów milicji z tłumem pobity został polski dziennikarz - Paweł Pieniążek. Koledzy reportera informują, że został spałowany po głowie.
Do Kijowa pojechał prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński. - Jak powiedział jeden z lokalnych polityków, to zabicie marzeń wielu Ukraińców. Widać, że na manifestacji są ludzie wszystkich pokoleń, a to pokazuje jak bardzo wielu Ukraińców chce, by ich kraj "znalazł się na Zachodzie" - mówił Kaczyński.
Według prezesa PiS, polscy politycy, zwłaszcza minister spraw zagranicznych, powinni bardziej zaangażować się w protest na Ukrainie.
Z kolei premier Donald Tusk napisał na Twitterze, że dziękuje Kaczyńskiemu za "mocny głos" na temat sytuacji w tym kraju.
Protesty na Ukrainie trwają od 21 listopada. Wówczas rząd poinformował, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Materiał: TVN24/x-news