Wyciekły dokumenty wciąż prowadzonego dochodzenia w sprawie tzw. "afery podsłuchowej". Od poniedziałku są dostępne w internecie.
Materiały zamieszcza Zbigniew Stonoga, biznesmen i założyciel "Gazety Stonoga". Zawierają one m.in. zeznania podejrzanych i nielegalnie podsłuchiwanych. Są w nich ich dane osobowe oraz dowody w śledztwie.
W opinii zastępcy przewodniczącego komisji do spraw służb specjalnych Stanisława Wziątka, koniecznie trzeba zbadać, jak doszło do wycieku.
- Jako komisja służb specjalnych chcemy uzyskać informacje od prokuratora generalnego jak i od szefów służb, na ile wyciek tych materiałów może mieć wpływ na sprawność funkcjonowania służb - komentuje Wziątek.
Materiał: TVN24/x-news
Warszawska prokuratura potwierdza autentyczność materiałów dotyczących tzw "afery podsłuchowej", które wyciekły do sieci.
Od lutego stronom postępowania udostępniano akta sprawy - mówiła na konferencji prasowej Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Poinformowała też, że każda taka osoba była informowana o tym, że za upublicznienie dokumentów grożą sankcje.
- Były to materiały udostępnione stronom postępowania, do ich wyłącznej informacji. Strony były pouczane o odpowiedzialności karnej za upublicznianie tych materiałów - tłumaczy Mazur.
Materiał: TVN24/x-news
Lista osób, które miały dostęp do akt zawiera kilkanaście nazwisk. Za upublicznienie materiałów z prowadzonego postępowania przygotowawczego grozi do dwóch lat więzienia.
W czerwcu tygodnik "Wprost" opublikował nagrania i stenogramy rozmów prominentnych polityków, m.in prezesa NBP - Marka Belki z szefem MSW - Bartłomiejem Sienkiewiczem. Wynikało z nich, że politycy omawiali scenariusz w którym bank - w zamian za odwołanie ministra finansów Jacka Rostowskiego - łata dziurę budżetową.
W opinii zastępcy przewodniczącego komisji do spraw służb specjalnych Stanisława Wziątka, koniecznie trzeba zbadać, jak doszło do wycieku.
- Jako komisja służb specjalnych chcemy uzyskać informacje od prokuratora generalnego jak i od szefów służb, na ile wyciek tych materiałów może mieć wpływ na sprawność funkcjonowania służb - komentuje Wziątek.
Materiał: TVN24/x-news
Warszawska prokuratura potwierdza autentyczność materiałów dotyczących tzw "afery podsłuchowej", które wyciekły do sieci.
Od lutego stronom postępowania udostępniano akta sprawy - mówiła na konferencji prasowej Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Poinformowała też, że każda taka osoba była informowana o tym, że za upublicznienie dokumentów grożą sankcje.
- Były to materiały udostępnione stronom postępowania, do ich wyłącznej informacji. Strony były pouczane o odpowiedzialności karnej za upublicznianie tych materiałów - tłumaczy Mazur.
Materiał: TVN24/x-news
Lista osób, które miały dostęp do akt zawiera kilkanaście nazwisk. Za upublicznienie materiałów z prowadzonego postępowania przygotowawczego grozi do dwóch lat więzienia.
W czerwcu tygodnik "Wprost" opublikował nagrania i stenogramy rozmów prominentnych polityków, m.in prezesa NBP - Marka Belki z szefem MSW - Bartłomiejem Sienkiewiczem. Wynikało z nich, że politycy omawiali scenariusz w którym bank - w zamian za odwołanie ministra finansów Jacka Rostowskiego - łata dziurę budżetową.