Lech Wałęsa po powrocie do Polski jeszcze nie widział dokumentów, które zostały znalezione w szafie gen. Czesława Kiszczaka, a które mają dowodzić, że były prezydent - jako robotnik stoczni gdańskiej - od grudnia 1970 do 1976 roku dobrowolnie współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa.
Jak mówił w niedzielę dziennikarzom, na razie zapoznał się z dokumentami, które można zobaczyć w internecie, ale i tak jest pewny swego, chociaż jak powiedział: - Nieźle podrobili te papierki.
- Myślałem, że mi chociaż grzecznościowo to przyślą, ale boją się, że ja wszystko wykaże - powiedział Lech Wałęsa. - Tam są nazwiska, których w ogóle w życiu nie widziałem. Są też te trzy dokumenty, które wcześniej były uznane za sfałszowane, a jestem przekonany, że to wszystko jest sfałszowane.
Materiał: TVN24/x-news
W sobotę w Warszawie i Wrocławiu odbyły się, a w niedzielę w Gdańsku odbywa się manifestacja m.in. mająca na celu obronę dobrego imienia Lecha Wałęsy. On sam zapowiedział, że nie weźmie w niej udziału.
- Myślałem, że mi chociaż grzecznościowo to przyślą, ale boją się, że ja wszystko wykaże - powiedział Lech Wałęsa. - Tam są nazwiska, których w ogóle w życiu nie widziałem. Są też te trzy dokumenty, które wcześniej były uznane za sfałszowane, a jestem przekonany, że to wszystko jest sfałszowane.
Materiał: TVN24/x-news
W sobotę w Warszawie i Wrocławiu odbyły się, a w niedzielę w Gdańsku odbywa się manifestacja m.in. mająca na celu obronę dobrego imienia Lecha Wałęsy. On sam zapowiedział, że nie weźmie w niej udziału.