Katalonia jest coraz bliżej jednostronnego ogłoszenia niepodległości. W środę przedstawiciele tamtejszych niepodległościowych partii, którzy mają większość w lokalnym parlamencie, wyznaczą datę jego najbliższego posiedzenia.
To na nim, zgodnie z treścią Prawa o referendum, miałby zostać ogłoszone uniezależnienie się Katalonii od Hiszpanii.
Prawo o referendum zostało przyjęte miesiąc temu i zaraz potem unieważnił je Trybunał Konstytucyjny. Mimo to, właśnie na jego podstawie zostało przeprowadzone niedzielne głosowanie. W myśl założeń tego prawa, niepodległość regionu powinna zostać ogłoszona na pierwszym po referendum posiedzeniu parlamentu. Nie wykluczył tego były lider katalońskiego rządu, Artur Mas.
- Jeśli znajdowałbym się na początku procesu niepodległościowego, to myślę że nie zdobył bym się na to. Ale patrząc z perspektywy pięciu lat, ile wycierpieliśmy, to bez wątpienia zdecydowałbym się na taki krok - powiedział Mas.
Hiszpańskie media twierdzą, że niepodległość zostanie jednostronnie ogłoszona w piątek 6 października - w 83. rocznicę powstania w Katalonii republiki. Przed pochopnymi krokami i ich konsekwencjami ostrzegł secesjonistów król Filip VI. Opozycja zażądała zaś rozpoczęcia negocjacji Madrytu z Barceloną. Wciąż nie wiadomo jednak, czy do nich dojdzie.
Hiszpański monarcha Filip VI z kolei zagwarantował niepodzielność terytorialną kraju. W wystąpieniu telewizyjnym zarzucił lokalnemu rządowi w Barcelonie podzielenie i zwaśnienie Katalończyków. Król wystąpił przed kamerami dwa dni po przeprowadzeniu w Katalonii
odrzuconego przez Trybunał Konstytucyjny referendum niepodległościowego i w dniu trwającego tam strajku generalnego. Filip VI oskarżył kataloński rząd o niedopuszczalną nielojalność. Wyraził opinię, że celem jego działań jest ogłoszenie, wbrew prawu, niepodległości regionu.
- Pragnę raz jeszcze podkreślić wielkie poparcie monarchii dla konstytucji i dla demokracji. Również moje zaangażowanie w porozumienie i zgodę społeczeństwa. A także moje zobowiązanie - jako króla - do utrzymania niepodzielności Hiszpanii.
Komentatorzy uznali słowa Filipa VI za ostrzeżenie dla katalońskiego rządu.
Prawo o referendum zostało przyjęte miesiąc temu i zaraz potem unieważnił je Trybunał Konstytucyjny. Mimo to, właśnie na jego podstawie zostało przeprowadzone niedzielne głosowanie. W myśl założeń tego prawa, niepodległość regionu powinna zostać ogłoszona na pierwszym po referendum posiedzeniu parlamentu. Nie wykluczył tego były lider katalońskiego rządu, Artur Mas.
- Jeśli znajdowałbym się na początku procesu niepodległościowego, to myślę że nie zdobył bym się na to. Ale patrząc z perspektywy pięciu lat, ile wycierpieliśmy, to bez wątpienia zdecydowałbym się na taki krok - powiedział Mas.
Hiszpańskie media twierdzą, że niepodległość zostanie jednostronnie ogłoszona w piątek 6 października - w 83. rocznicę powstania w Katalonii republiki. Przed pochopnymi krokami i ich konsekwencjami ostrzegł secesjonistów król Filip VI. Opozycja zażądała zaś rozpoczęcia negocjacji Madrytu z Barceloną. Wciąż nie wiadomo jednak, czy do nich dojdzie.
Hiszpański monarcha Filip VI z kolei zagwarantował niepodzielność terytorialną kraju. W wystąpieniu telewizyjnym zarzucił lokalnemu rządowi w Barcelonie podzielenie i zwaśnienie Katalończyków. Król wystąpił przed kamerami dwa dni po przeprowadzeniu w Katalonii
odrzuconego przez Trybunał Konstytucyjny referendum niepodległościowego i w dniu trwającego tam strajku generalnego. Filip VI oskarżył kataloński rząd o niedopuszczalną nielojalność. Wyraził opinię, że celem jego działań jest ogłoszenie, wbrew prawu, niepodległości regionu.
- Pragnę raz jeszcze podkreślić wielkie poparcie monarchii dla konstytucji i dla demokracji. Również moje zaangażowanie w porozumienie i zgodę społeczeństwa. A także moje zobowiązanie - jako króla - do utrzymania niepodzielności Hiszpanii.
Komentatorzy uznali słowa Filipa VI za ostrzeżenie dla katalońskiego rządu.