Polscy alpiniści zrobili wszystko co mogli, żeby uratować Tomasza Mackiewicza znajdującego się na wysokości 7200 metrów na Nanga Parbat - uważa prezes Polskiego Związku Alpinizmu Piotr Pustelnik. Himalaistom udało się uratować Elisabeth Revol.
Jak mówił Pustelnik, zimą w Himalajach możliwości wysłania pomocy jest o wiele mniej niż latem.
- Przy takich warunkach i tempie rozwoju wydarzeń nic więcej nie można było zrobić. Himalaje i Karakorum w zimie są puste. Nie jest tak jak w lecie, kiedy w każdej bazie siedzi po pięć czy dziesięć wypraw, i zawsze można skrzyknąć wszystkich do pomocy. Tylko góry są puste. Naprawdę nad Elisabeth czuwał Bóg, że w promieniu 300-400 kilometrów znalazła się profesjonalna, dobrze wyszkolona i w świetnej formie wyprawa - komentował prezes Polskiego Związku Alpinizmu.
Jak dodawał, alpiniści, którzy ruszyli na ratunek Polakowi i Francuzce - Adam Bielecki, Denis Urubko, Jarosław Botor i Piotr Tomala - dokonali rzeczy niebywałej, ale każdy ma granice swoich możliwości. - Tempo było rzeczywiście niebywałe. Czapki z głów przed ich siłą i sprawnością. W jednym z wywiadów powiedziałem, że nie ma ludzi nie do zdarcia. Myślę, że jak już doszli do Elisabeth, to trochę zeszła z nich ta potworna adrenalina. Nie wiem, czy mieliby siłę iść dalej, do góry. Ratownicy zawsze narażają się dla innych, ale są granice tego ryzyka - mówił Piotr Pustelnik.
Elisabeth Revol jest w szpitalu w Islamabadzie. Ma poważne odmrożenia rąk i nóg.
- Przy takich warunkach i tempie rozwoju wydarzeń nic więcej nie można było zrobić. Himalaje i Karakorum w zimie są puste. Nie jest tak jak w lecie, kiedy w każdej bazie siedzi po pięć czy dziesięć wypraw, i zawsze można skrzyknąć wszystkich do pomocy. Tylko góry są puste. Naprawdę nad Elisabeth czuwał Bóg, że w promieniu 300-400 kilometrów znalazła się profesjonalna, dobrze wyszkolona i w świetnej formie wyprawa - komentował prezes Polskiego Związku Alpinizmu.
Jak dodawał, alpiniści, którzy ruszyli na ratunek Polakowi i Francuzce - Adam Bielecki, Denis Urubko, Jarosław Botor i Piotr Tomala - dokonali rzeczy niebywałej, ale każdy ma granice swoich możliwości. - Tempo było rzeczywiście niebywałe. Czapki z głów przed ich siłą i sprawnością. W jednym z wywiadów powiedziałem, że nie ma ludzi nie do zdarcia. Myślę, że jak już doszli do Elisabeth, to trochę zeszła z nich ta potworna adrenalina. Nie wiem, czy mieliby siłę iść dalej, do góry. Ratownicy zawsze narażają się dla innych, ale są granice tego ryzyka - mówił Piotr Pustelnik.
Elisabeth Revol jest w szpitalu w Islamabadzie. Ma poważne odmrożenia rąk i nóg.