„Prezydent Putin wielokrotnie kłamał na temat Polski. Zawsze robił to w pełni świadomie. Zwykle dzieje się to w sytuacji, gdy władza w Moskwie czuje międzynarodową presję związaną ze swoimi działaniami" - to fragment niedzielnego oświadczenia premiera Mateusza Morawieckiego.
Dotyczy ono słów prezydenta Rosji Władimira Putina, który w ostatnich dniach kilkukrotnie podważał odpowiedzialność ZSRR za wywołanie II Wojny Światowej, a Polsce między innymi zarzucił rzekomą zmowę z III Rzeszą.
Mateusz Morawiecki odniósł się do wypowiedzi rosyjskiego przywódcy na temat II Wojny Światowej na spotkaniu z przywódcami Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej w Petersburgu. Władimir Putin odczytał tam dokumenty, które w jego przekonaniu mają świadczyć o kontaktach ówczesnych władz polskich z III Rzeszą. Przywódca Federacji Rosyjskiej oskarżył Polskę o zmowę z faszystowskimi Niemcami, a przedwojennego ambasadora naszego kraju w Berlinie Józefa Lipskiego nazwał "łajdakiem i antysemicką świnią". Stwierdził też, że przyczyną II Wojny Światowej był nie pakt Ribbentrop-Mołotow, a pakt monachijski z 1938 roku. Mówił, że we wrześniu 1939 roku Armia Czerwona w Brześciu nie walczyła z Polakami i w tym kontekście "niczego Polsce Związek Radziecki w istocie nie odbierał".
Premier stwierdził, że w ostatnich tygodniach Rosja poniosła kilka istotnych porażek. Jego zdaniem niepowodzeniem zakończyła się próba całkowitego podporządkowania sobie Białorusi, Unia Europejska po raz kolejny przedłużyła sankcje nałożone za bezprawną aneksję Krymu, a rozmowy w tzw. „formacie normandzkim” nie tylko nie przyniosły zniesienia tych sankcji, lecz w tym samym czasie doszło do kolejnych obostrzeń - tym razem amerykańskich - które znacznie utrudniają realizację projektu Nord Stream 2. Jednocześnie - jak pisze szef polskiego rządu - rosyjscy sportowcy zostali właśnie zawieszeni na cztery lata za stosowanie dopingu.
"Słowa Prezydenta Putina traktuję jako próbę ukrycia tych problemów. Rosyjski przywódca doskonale zdaje sobie sprawę, że jego zarzuty nie mają nic wspólnego z rzeczywistością - i że w Polsce nie ma pomników Hitlera ani Stalina. Takie pomniki były na naszej ziemi wyłącznie wtedy, gdy stawiali je agresorzy i zbrodniarze - III Rzesza hitlerowska i Rosja sowiecka" - czytamy w oświadczeniu.
Premier podkreślił też, że Polska była pierwszą ofiarą wojny. Przypomniał fakty historyczne dotyczące paktu Ribbentrop-Mołotow i współpracy hitlerowskich Niemiec i ZSRR. W oświadczeniu wskazał liczbę ofiar i skalę zniszczeń spowodowanych rządami zbrodniczych reżimów.
"XX wiek przyniósł światu niewyobrażalne cierpienie i śmierć setek milionów ludzi - zamordowanych w imię chorych, totalitarnych ideologii. Śmiertelne żniwo nazizmu, faszyzmu i komunizmu jest oczywistością dla ludzi naszego pokolenia. Oczywistością jest także to, kto za te zbrodnie odpowiada - i czyj sojusz rozpoczął II Wojnę Światową, najbardziej morderczy konflikt w dziejach ludzkości" - napisał premier.
Mateusz Morawiecki pisze też, że Hitler i Stalin długo byli nie tylko sojusznikami, ale wręcz przyjaciółmi. "Ta przyjaźń kwitła do tego stopnia, że gdy grupa 150 niemieckich komunistów jeszcze przed wybuchem wojny uciekła z III Rzeszy do ZSRR, w listopadzie 1939 roku Stalin przekazał ich Hitlerowi niejako „w prezencie” - wydając ich na pewną śmierć" - czytamy w oświadczeniu. Szef rządu podkreśla w nim, że ZSRR i III Rzesza przez cały czas ściśle ze sobą współpracowały.
Premier pisze też, że "naród rosyjski - największa ofiara Stalina, jednego z najokrutniejszych zbrodniarzy w historii świata - zasługuje na prawdę". "Głęboko wierzę w to, że naród rosyjski jest narodem ludzi wolnych - i że odrzuca stalinizm, nawet gdy władza prezydenta Putina stara się go zrehabilitować" - dodaje Mateusz Morawiecki.
"Nie ma zgody na zamianę katów z ofiarami, sprawców okrutnych zbrodni z niewinną ludnością i napadniętymi państwami. W imię pamięci o ofiarach i w imię wspólnej przyszłości musimy dbać o prawdę" - napisał Mateusz Morawiecki.
Premier napisał na Facebooku, wprowadzając oświadczenie: W kwestiach fundamentalnych wszyscy Polacy powinni mówić jednym głosem".
W piątek Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało ambasadora Rosji w Warszawie i przekazało mu sprzeciw Polski wobec insynuacji historycznych rosyjskiego rządu.
Przed tygodniem MSZ wydało oświadczenie w tej sprawie. "Z niepokojem i niedowierzaniem odnotowujemy wypowiedzi przedstawicieli władz Federacji Rosyjskiej, w tym Prezydenta Władimira Putina, dotyczące genezy i przebiegu II wojny światowej" - napisało Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Mateusz Morawiecki odniósł się do wypowiedzi rosyjskiego przywódcy na temat II Wojny Światowej na spotkaniu z przywódcami Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej w Petersburgu. Władimir Putin odczytał tam dokumenty, które w jego przekonaniu mają świadczyć o kontaktach ówczesnych władz polskich z III Rzeszą. Przywódca Federacji Rosyjskiej oskarżył Polskę o zmowę z faszystowskimi Niemcami, a przedwojennego ambasadora naszego kraju w Berlinie Józefa Lipskiego nazwał "łajdakiem i antysemicką świnią". Stwierdził też, że przyczyną II Wojny Światowej był nie pakt Ribbentrop-Mołotow, a pakt monachijski z 1938 roku. Mówił, że we wrześniu 1939 roku Armia Czerwona w Brześciu nie walczyła z Polakami i w tym kontekście "niczego Polsce Związek Radziecki w istocie nie odbierał".
Premier stwierdził, że w ostatnich tygodniach Rosja poniosła kilka istotnych porażek. Jego zdaniem niepowodzeniem zakończyła się próba całkowitego podporządkowania sobie Białorusi, Unia Europejska po raz kolejny przedłużyła sankcje nałożone za bezprawną aneksję Krymu, a rozmowy w tzw. „formacie normandzkim” nie tylko nie przyniosły zniesienia tych sankcji, lecz w tym samym czasie doszło do kolejnych obostrzeń - tym razem amerykańskich - które znacznie utrudniają realizację projektu Nord Stream 2. Jednocześnie - jak pisze szef polskiego rządu - rosyjscy sportowcy zostali właśnie zawieszeni na cztery lata za stosowanie dopingu.
"Słowa Prezydenta Putina traktuję jako próbę ukrycia tych problemów. Rosyjski przywódca doskonale zdaje sobie sprawę, że jego zarzuty nie mają nic wspólnego z rzeczywistością - i że w Polsce nie ma pomników Hitlera ani Stalina. Takie pomniki były na naszej ziemi wyłącznie wtedy, gdy stawiali je agresorzy i zbrodniarze - III Rzesza hitlerowska i Rosja sowiecka" - czytamy w oświadczeniu.
Premier podkreślił też, że Polska była pierwszą ofiarą wojny. Przypomniał fakty historyczne dotyczące paktu Ribbentrop-Mołotow i współpracy hitlerowskich Niemiec i ZSRR. W oświadczeniu wskazał liczbę ofiar i skalę zniszczeń spowodowanych rządami zbrodniczych reżimów.
"XX wiek przyniósł światu niewyobrażalne cierpienie i śmierć setek milionów ludzi - zamordowanych w imię chorych, totalitarnych ideologii. Śmiertelne żniwo nazizmu, faszyzmu i komunizmu jest oczywistością dla ludzi naszego pokolenia. Oczywistością jest także to, kto za te zbrodnie odpowiada - i czyj sojusz rozpoczął II Wojnę Światową, najbardziej morderczy konflikt w dziejach ludzkości" - napisał premier.
Mateusz Morawiecki pisze też, że Hitler i Stalin długo byli nie tylko sojusznikami, ale wręcz przyjaciółmi. "Ta przyjaźń kwitła do tego stopnia, że gdy grupa 150 niemieckich komunistów jeszcze przed wybuchem wojny uciekła z III Rzeszy do ZSRR, w listopadzie 1939 roku Stalin przekazał ich Hitlerowi niejako „w prezencie” - wydając ich na pewną śmierć" - czytamy w oświadczeniu. Szef rządu podkreśla w nim, że ZSRR i III Rzesza przez cały czas ściśle ze sobą współpracowały.
Premier pisze też, że "naród rosyjski - największa ofiara Stalina, jednego z najokrutniejszych zbrodniarzy w historii świata - zasługuje na prawdę". "Głęboko wierzę w to, że naród rosyjski jest narodem ludzi wolnych - i że odrzuca stalinizm, nawet gdy władza prezydenta Putina stara się go zrehabilitować" - dodaje Mateusz Morawiecki.
"Nie ma zgody na zamianę katów z ofiarami, sprawców okrutnych zbrodni z niewinną ludnością i napadniętymi państwami. W imię pamięci o ofiarach i w imię wspólnej przyszłości musimy dbać o prawdę" - napisał Mateusz Morawiecki.
Premier napisał na Facebooku, wprowadzając oświadczenie: W kwestiach fundamentalnych wszyscy Polacy powinni mówić jednym głosem".
W piątek Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało ambasadora Rosji w Warszawie i przekazało mu sprzeciw Polski wobec insynuacji historycznych rosyjskiego rządu.
Przed tygodniem MSZ wydało oświadczenie w tej sprawie. "Z niepokojem i niedowierzaniem odnotowujemy wypowiedzi przedstawicieli władz Federacji Rosyjskiej, w tym Prezydenta Władimira Putina, dotyczące genezy i przebiegu II wojny światowej" - napisało Ministerstwo Spraw Zagranicznych.