Druga fala koronawirusa, sezon grypowy, twardy brexit i powodzie. Zbieg tych okoliczności zakłada czarny scenariusz, na jaki przygotowuje się brytyjski rząd.
Rząd ostrzega, że trzeba się przygotować na najczarniejszy wariant. Bo drugiej fali koronawirusa, tak samo poważnej lub gorszej niż pierwsza, nie można wykluczyć, a może może zbiec się z sezonową grypą, co byłoby obciązeniem dla szpitali. Ponadto, o tej porze roku w części kraju częste są poważne powodzie. A także dlatego, że negocjacje brexitowe utknęły w miejscu. Termin ich zakończenia to koniec roku.
Przewidywany efekt braku porozumienia handlowego to kolejki na granicach, zakłócone dostawy, problemy części przedsiębiorców oraz szturm Brytyjczyków na sklepy. Rząd chce, by symulacje zakończyły się za pięć tygodni. Zalecenie różni się od niedawnej, optymistycznej prognozy premiera Borisa Johnsona, który deklarował, że niemal pełna normalność może wrócić w okolicach Bożego Narodzenia. Symulacje zakładają jednak, że spełni się najgorszy, a niekoniecznie najbardziej prawdopodobny scenariusz.