Litewski minister spraw zagranicznych Linas Linkevicius powiedział, że ewentualna rosyjska pomoc wojskowa dla Białorusi będzie inwazją. Jego zdaniem, zniszczy ona ostatnie ślady niepodległości tego państwa.
Szef litewskiej dyplomacji oznajmił, że są niepokojące sygnały, iż Rosja będzie próbowała przyłączyć Białoruś. "Jest wiele niepewności związanej z międzynarodowym wsparciem ze strony Rosji" - powiedział minister.
"Myślę, że sama Rosja nie wie, jak się zachować. Jeśli chce się w tak prosty sposób przyłączyć kraj, to trudno powiedzieć, jakie mogą być tego konsekwencje" - dodał szef litewskiej dyplomacji. W jego ocenie, scenariusz na Białorusi byłby inny od tego, co działo się na Ukrainie w latach 2014-2015. Reżim w Mińsku nie dopuszcza bowiem mediacji, a białoruska opozycja w dalszym ciągu jest zbyt podzielona.
Linas Linkevicius ocenił, że Moskwa nie ma powodów ani podstaw prawnych do militarnego wsparcia Białorusi. "Byłaby to inwazja na ten kraj. W obliczu tego, co się teraz dzieje na Białorusi, Rosja wiele ryzykowałaby, gdyby to zrobiła" - powiedział minister. Dodał, że Kreml powinien dojść do wniosku, iż nie miałoby to uzasadnienia również ze strony moralnej czy politycznej.
Z kolei minister obrony Litwy Raimundas Karoblis powiedział, że Białoruś dąży do eskalacji napięcia. Jego słowa związane są z rozpoczętymi w poniedziałek, nieplanowanymi manewrami białoruskiego wojska w pobliżu granicy z Litwą i Polską. Jego zdaniem, Mińsk szuka winnych i próbuje usprawiedliwiać swoje działania w oczach swoich obywateli i społeczności międzynarodowej.
Minister obrony ocenił, że Białoruś nie stanowi obecnie zagrożenia militarnego dla Litwy. Dodał, że Litwa wraz z sojusznikami z NATO bacznie obserwuje ruchy wojsk na Białorusi.
"Myślę, że sama Rosja nie wie, jak się zachować. Jeśli chce się w tak prosty sposób przyłączyć kraj, to trudno powiedzieć, jakie mogą być tego konsekwencje" - dodał szef litewskiej dyplomacji. W jego ocenie, scenariusz na Białorusi byłby inny od tego, co działo się na Ukrainie w latach 2014-2015. Reżim w Mińsku nie dopuszcza bowiem mediacji, a białoruska opozycja w dalszym ciągu jest zbyt podzielona.
Linas Linkevicius ocenił, że Moskwa nie ma powodów ani podstaw prawnych do militarnego wsparcia Białorusi. "Byłaby to inwazja na ten kraj. W obliczu tego, co się teraz dzieje na Białorusi, Rosja wiele ryzykowałaby, gdyby to zrobiła" - powiedział minister. Dodał, że Kreml powinien dojść do wniosku, iż nie miałoby to uzasadnienia również ze strony moralnej czy politycznej.
Z kolei minister obrony Litwy Raimundas Karoblis powiedział, że Białoruś dąży do eskalacji napięcia. Jego słowa związane są z rozpoczętymi w poniedziałek, nieplanowanymi manewrami białoruskiego wojska w pobliżu granicy z Litwą i Polską. Jego zdaniem, Mińsk szuka winnych i próbuje usprawiedliwiać swoje działania w oczach swoich obywateli i społeczności międzynarodowej.
Minister obrony ocenił, że Białoruś nie stanowi obecnie zagrożenia militarnego dla Litwy. Dodał, że Litwa wraz z sojusznikami z NATO bacznie obserwuje ruchy wojsk na Białorusi.