Co najmniej ośmiuset migrantów próbuje przekroczyć granicę polsko-białoruską w okolicach przejścia granicznego w Kuźnicy - informuje Straż Graniczna. To jedna z największych grup od początku kryzysu migracyjnego.
Według funkcjonariuszy, żadnej z tych osób nie udało się dotąd przedostać na teren Polski. Sytuacja na miejscu cały czas jest jednak napięta.
- Odnotowujemy kolejne agresywne zachowania ze strony migrantów, są próby uszkadzania tymczasowego ogrodzenia, są też agresywne zachowania wobec polskich funkcjonariuszy. Próbujemy przede wszystkim nie dać się sprowokować i nie dopuszczamy do nielegalnego przekroczenia granicy - mówi chorąży Michał Tokarczyk ze Straży Granicznej.
Według Michała Tokarczyka, nie da się wykluczyć, że kolejne grupy osób ukrywają się w lesie po stronie białoruskiej. W jego opinii, na wysokości Kuźnicy Białostockiej może w tej chwili przebywać nawet do kilku tysięcy migrantów. Zostali tam przywiezieni przez białoruskie służby, które zmuszają ich do szturmowania granicy, funkcjonariusze przy granicy rozdają też nożyce do przecinania zasieków.
- Nigdy nie mieliśmy dotąd do czynienia z taką sytuacją. To nie jest normalna ochrony linii granicy, to przeciwdziałanie masowemu przekraczaniu granicy przy użyciu siły. W tym momencie używamy środków przymusu bezpośredniego, np. gazu pieprzowego, żeby zapobiegać próbom rzucania przedmiotów w funkcjonariuszy i niszczenia infrastruktury graniczne - poinformował Michał Tokarczyk.
Kryzys migracyjny na polsko-białoruskiej granicy trwa od kilku miesięcy. Białoruskie władze sprowadzają do swojego kraju migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, tylko po to, by ich przewieźć na granice Unii. W ocenie Komisji Europejskiej to próba destabilizowania Wspólnoty przez reżim Aleksandra Łukaszenki.
W tej chwili granicy polsko-białoruskiej strzeże około 4500 funkcjonariuszy Straży Granicznej, ponad 10 000 żołnierzy oraz kilkuset policjantów. Funkcjonariusze nie informują, jaką część tych sił skierowano do Kuźnicy - wyjaśniają to względami bezpieczeństwa.
- Odnotowujemy kolejne agresywne zachowania ze strony migrantów, są próby uszkadzania tymczasowego ogrodzenia, są też agresywne zachowania wobec polskich funkcjonariuszy. Próbujemy przede wszystkim nie dać się sprowokować i nie dopuszczamy do nielegalnego przekroczenia granicy - mówi chorąży Michał Tokarczyk ze Straży Granicznej.
Według Michała Tokarczyka, nie da się wykluczyć, że kolejne grupy osób ukrywają się w lesie po stronie białoruskiej. W jego opinii, na wysokości Kuźnicy Białostockiej może w tej chwili przebywać nawet do kilku tysięcy migrantów. Zostali tam przywiezieni przez białoruskie służby, które zmuszają ich do szturmowania granicy, funkcjonariusze przy granicy rozdają też nożyce do przecinania zasieków.
- Nigdy nie mieliśmy dotąd do czynienia z taką sytuacją. To nie jest normalna ochrony linii granicy, to przeciwdziałanie masowemu przekraczaniu granicy przy użyciu siły. W tym momencie używamy środków przymusu bezpośredniego, np. gazu pieprzowego, żeby zapobiegać próbom rzucania przedmiotów w funkcjonariuszy i niszczenia infrastruktury graniczne - poinformował Michał Tokarczyk.
Kryzys migracyjny na polsko-białoruskiej granicy trwa od kilku miesięcy. Białoruskie władze sprowadzają do swojego kraju migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, tylko po to, by ich przewieźć na granice Unii. W ocenie Komisji Europejskiej to próba destabilizowania Wspólnoty przez reżim Aleksandra Łukaszenki.
W tej chwili granicy polsko-białoruskiej strzeże około 4500 funkcjonariuszy Straży Granicznej, ponad 10 000 żołnierzy oraz kilkuset policjantów. Funkcjonariusze nie informują, jaką część tych sił skierowano do Kuźnicy - wyjaśniają to względami bezpieczeństwa.