“Byliśmy o krok od radioaktywnego incydentu” - mówi prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Po tym jak Rosjanie po raz szósty w tym miesiącu ostrzelali rejon elektrowni atomowej i wybuchł kolejny pożar, trzeba było odłączyć od sieci energetycznej dwa ostatnie generatory. Ukraińskim pracownikom udało się podtrzymać ich pracę dzięki generatorom.
- Gdyby te generatory nie zostały włączone, gdyby nasi pracownicy i cała automatyka nie zadziałały, gdy zabrakło prądu, to musielibyśmy radzić sobie z konsekwencjami radioaktywnego incydentu. Rosja doprowadziła Ukrainę i całą Europę do takiej sytuacji - mówił w przemówieniu ukraiński prezydent Wołodymyr Zełeński.
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej twierdzi, że sytuacja jest już pod kontrolą, a dostęp do sieci w elektrowni został przywrócony.
Elektrownia w Enerhodarze od marca jest okupowana przez rosyjskie wojska, choć codzienne obowiązki wykonują tam ukraińscy pracownicy. Sytuacja na miejscu nie jest do końca jasna. Zbadać ją ma misja ekspertów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Trwają teraz ustalenia, kiedy zespół mógłby udać się na miejsce.