Żołnierze pułku Azow będą wracali na front, żeby wspierać swoich kolegów w walce z rosyjskim okupantem - oświadczyli na specjalnie zwołanej konferencji prasowej ukraińscy oficerowie, niedawno zwolnieni z rosyjskiej niewoli. Poinformowali, że Rosjanie wciąż przetrzymują około 2,5 tysiąca obrońców Mariupola, w tym 700 żołnierzy pułku Azow.
Pułk Azow przez trzy miesiące bronił miasta Mariupol przed rosyjskim najeźdźcą. W tym czasie armia Władimira Putina niemal doszczętnie zniszczyła wszystkie kamienice, budynki lokalnej administracji i zakłady przemysłowe. Żołnierze pułku broniliby tych ruin jeszcze dłużej, gdyby nie troska o 600 rannych kolegów, w tym 300 znajdujących się w ciężkim stanie.
Według dowódcy Azowa Mykyty Nadtoczego, powracający do zdrowia i opuszczający rosyjską niewolę żołnierze będą wracali na front. "Na tę chwilę 25 żołnierzy pułku Azow, którzy byli ranni i ewakuowani śmigłowcem z Mariupola, wróciło do służby i do wykonywania swoich bojowych obowiązków. W związku z zadaniami ponieśliśmy straty w ludziach i sprzęcie, ale zapewniam, że straty przeciwnika są wielokrotnie większe" - podkreślił ukraiński oficer.
21 września Rosjanie wypuścili z niewoli ponad 200 ukraińskich żołnierzy i 10 obcokrajowców, którzy walczyli po stronie ukraińskich Sił Zbrojnych. Pięciu dowódców Azowa nie wróci na razie na front. Pozostaną oni w Turcji do końca wojny, a ich bezpieczeństwo gwarantuje turecki prezydent.
Według dowódcy Azowa Mykyty Nadtoczego, powracający do zdrowia i opuszczający rosyjską niewolę żołnierze będą wracali na front. "Na tę chwilę 25 żołnierzy pułku Azow, którzy byli ranni i ewakuowani śmigłowcem z Mariupola, wróciło do służby i do wykonywania swoich bojowych obowiązków. W związku z zadaniami ponieśliśmy straty w ludziach i sprzęcie, ale zapewniam, że straty przeciwnika są wielokrotnie większe" - podkreślił ukraiński oficer.
21 września Rosjanie wypuścili z niewoli ponad 200 ukraińskich żołnierzy i 10 obcokrajowców, którzy walczyli po stronie ukraińskich Sił Zbrojnych. Pięciu dowódców Azowa nie wróci na razie na front. Pozostaną oni w Turcji do końca wojny, a ich bezpieczeństwo gwarantuje turecki prezydent.