Są duże straty, ale to było do przewidzenia - mówi dyrektor Polskiej Żeglugi Morskiej, największego armatora w kraju. Paweł Szynkaruk podkreśla, że szczecińska firma od przynajmniej dwóch lat zmaga się z globalnym kryzysem na rynku przewozów i dzięki polityce oszczędzania "na czym się da" czeka na poprawę koniunktury. Dokładne wyliczenia będą znane wiosną przyszłego roku.
- Chyba nie znam armatora, który zakończy rok na plusie. 2015 i 2016 były historycznie dramatycznymi latami dla żeglugi, nie tylko masowej - ocenia dyrektor szczecińskiego armatora.
Szynkaruk dodaje, że PŻM cały czas oszczędza. - W 2011 roku wdrożyliśmy bardzo restrykcyjny system restrukturyzacji. Udało nam się ściąć sporo kosztów - mówi szef PŻM-u.
Polska Żegluga Morska jeszcze w wakacje zawarła porozumienie ze stoczniami, w których miała zamówionych w sumie 18 nowych statków w ramach programu wymiany floty. Na razie odebrała dwa. Przesunięto przyjmowanie kolejnych jednostek. Być może z części szczeciński armator w ogóle zrezygnuje.