Wacław Kisielewski – pianista legendarnego duetu fortepianowego „Marek i Wacek” będzie bohaterem książki Jarosława Śliwińskiego. Przy okazji warto wspomnieć, że pianiści zespołu Marek Tomaszewski i Wacław Kisielewski spotkali się w 1960 roku w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie. Uczyli się w klasie fortepianu wybitnego prof. Zbigniewa Drzewieckiego, gdzie poza programem realizowanym w ramach studiów błysnęli umiejętnością improwizacji na różne tematy, m.in. zaczerpnięte z muzyki klasycznej.
„Prząśniczka” Stanisława Moniuszki, temat z Sonaty d-moll Ludwiga van Beethovena, utwory Fryderyka Chopina czy „Łabędź” Camille’a Saint-Saënsa i wiele innych w wykonaniu duetu zachwycały spontanicznością, jaką może nieść improwizacja. Ich działalność koncertowa trwająca ponad 20 lat rozpoczęła się w 1963 roku. Duet występował z ogromnym powodzeniem w kraju i za granicą w najbardziej prestiżowych salach koncertowych, m.in. u boku legendarnej Marleny Dietrich i Jacques’a Brela. Ich lekkość stylu gry potrafiącego łączyć muzykę klasyczną z elementami jazzu zaowocowała również nagraniami ok. 30 płyt. W studiu nagrań Polskiego Radia Szczecin „Marek i Wacek” zarejestrował swój ostatni album w roku 1984.
Koncepcję adaptacyjną duetu Lucjan Kydryński określał słowami: „klasyków grają tak, jak się gra przeboje, przeboje natomiast grywają tak, jak się gra klasyków”. Publicysta pisał również w swojej książce pt. „Marek i Wacek – historia prawdziwa”, o tragicznej śmierci Wacława Kisielewskiego: „(…) W środę 9 lipca 1986 r. Wacław z partnerką Magdą i zaprzyjaźnionym kierowcą został zaproszony przez znajomego Grzegorza Gąskiewicza do daczy pod Wyszkowem. Po obiedzie z alkoholem Gąskiewicz namówił Kisielewskiego na samochodową wycieczkę nad pobliską rzekę. Po odpoczynku nad rzeką skłonił pianistę, by ten zasiadł za kierownicą jego „Saaba” i kierował się do daczy. Kisielewski spełnił prośbę znajomego, jednak jechał „zbyt powoli i ostrożnie”, przez co gospodarz zdecydował, że ostatni fragment drogi pokona osobiście. Ruszył więc na tyle ostro, że „Saab” przewrócił się na zakręcie przy prędkości około 120 km/h. Kisielewski wypadł przez przednią szybę auta i stracił przytomność. Pomimo szybkiego przyjazdu wezwanej przez jednego z okolicznych mieszkańców karetki, stan artysty był na tyle ciężki, że nie była możliwa dłuższa podróż, jak tylko do szpitala w Wyszkowie. Nie doszedł także do skutku planowany na drugi dzień transport chorego helikopterem do najlepszej kliniki w RFN. Przeprowadzona w czwartek 10 lipca trepanacja czaszki uświadomiła lekarzom, że stan Kisielewskiego jest beznadziejny. Doznał złamania podstawy czaszki, stłuczenia pnia mózgu i innych obrażeń. Muzyk nie odzyskał przytomności i zmarł w sobotę 12 lipca 1986 roku”.
Fascynująca postać Wacława Kisielewskiego, który również znacząco wpisał się w walkę o Wolną Polskę, skłoniła Jarosława Śliwińskiego do napisania książki o Artyście żyjącym zaledwie 43 lata.
„Prząśniczka” Stanisława Moniuszki, temat z Sonaty d-moll Ludwiga van Beethovena, utwory Fryderyka Chopina czy „Łabędź” Camille’a Saint-Saënsa i wiele innych w wykonaniu duetu zachwycały spontanicznością, jaką może nieść improwizacja. Ich działalność koncertowa trwająca ponad 20 lat rozpoczęła się w 1963 roku. Duet występował z ogromnym powodzeniem w kraju i za granicą w najbardziej prestiżowych salach koncertowych, m.in. u boku legendarnej Marleny Dietrich i Jacques’a Brela. Ich lekkość stylu gry potrafiącego łączyć muzykę klasyczną z elementami jazzu zaowocowała również nagraniami ok. 30 płyt. W studiu nagrań Polskiego Radia Szczecin „Marek i Wacek” zarejestrował swój ostatni album w roku 1984.
Koncepcję adaptacyjną duetu Lucjan Kydryński określał słowami: „klasyków grają tak, jak się gra przeboje, przeboje natomiast grywają tak, jak się gra klasyków”. Publicysta pisał również w swojej książce pt. „Marek i Wacek – historia prawdziwa”, o tragicznej śmierci Wacława Kisielewskiego: „(…) W środę 9 lipca 1986 r. Wacław z partnerką Magdą i zaprzyjaźnionym kierowcą został zaproszony przez znajomego Grzegorza Gąskiewicza do daczy pod Wyszkowem. Po obiedzie z alkoholem Gąskiewicz namówił Kisielewskiego na samochodową wycieczkę nad pobliską rzekę. Po odpoczynku nad rzeką skłonił pianistę, by ten zasiadł za kierownicą jego „Saaba” i kierował się do daczy. Kisielewski spełnił prośbę znajomego, jednak jechał „zbyt powoli i ostrożnie”, przez co gospodarz zdecydował, że ostatni fragment drogi pokona osobiście. Ruszył więc na tyle ostro, że „Saab” przewrócił się na zakręcie przy prędkości około 120 km/h. Kisielewski wypadł przez przednią szybę auta i stracił przytomność. Pomimo szybkiego przyjazdu wezwanej przez jednego z okolicznych mieszkańców karetki, stan artysty był na tyle ciężki, że nie była możliwa dłuższa podróż, jak tylko do szpitala w Wyszkowie. Nie doszedł także do skutku planowany na drugi dzień transport chorego helikopterem do najlepszej kliniki w RFN. Przeprowadzona w czwartek 10 lipca trepanacja czaszki uświadomiła lekarzom, że stan Kisielewskiego jest beznadziejny. Doznał złamania podstawy czaszki, stłuczenia pnia mózgu i innych obrażeń. Muzyk nie odzyskał przytomności i zmarł w sobotę 12 lipca 1986 roku”.
Fascynująca postać Wacława Kisielewskiego, który również znacząco wpisał się w walkę o Wolną Polskę, skłoniła Jarosława Śliwińskiego do napisania książki o Artyście żyjącym zaledwie 43 lata.