Media w Polsce jednostronnie przedstawiają sytuację na Krymie - tak mówił we wtorkowym magazynie "Radio Szczecin na Wieczór" Siergiej Sobolew, Rosjanin z Sewastopola, który na co dzień pracuje w Szczecinie.
Według niego, informacje napływające z Polski są rozbieżne, bo nie mówią na przykład o tym, że dla Rosjan żyjących na Krymie zagrożeniem są Ukraińcy.
- Zagrażają im zachodni nacjonaliści i radykałowie, którzy przejęli władzę w sposób niekonstytucyjny. Ta "władza" nie reprezentuje całego narodu ukraińskiego, czyli całej ludności, która mieszka na Ukrainie - mówił Sobolew.
Dodał też, że to, co robi Putin wobec Krymu jest słuszne. - 80 proc. ludności w Sewastopolu to Rosjanie. Putin ciągle mówi o tym, że jest przeciw rozlewowi krwi. Do tego m.in. na Krymie nie doszło z tego powodu, że stacjonują wojska rosyjskie - powiedział Sobolew.
Zdaniem doktora Tomasza Czapiewskiego, politologa z Uniwersytetu Szczecińskiego, Polska powinna angażować się w sprawy Ukrainy, ale nie samodzielnie.
- Polska nie powinna być samodzielnym aktorem, który indywidualnie tworzy pomysły i wizje na tę cześć Europy. Powinna budować pewną koalicję z państwami Europy Zachodniej i Stanami Zjednoczonymi w celu opracowania jakiegoś modelu - stwierdził Czapiewski.
We wtorek wieczorem pojawiła się informacja, że Rosja przeprowadziła próbę rakietową międzykontynentalnego pocisku balistycznego Topol. Jak poinformował TVN24, pocisk wystrzelono z poligonu wojskowego Kapustin Jar na południu Rosji.
Jak podał rzecznik rosyjskiego ministerstwa obrony Igor Jegorow, testowanie rakiet balistycznych na poligonie Kapustin Jar "pomaga w sprawdzaniu sprzętu, który w przyszłości będzie wykorzystywany w walce".
Amerykańskie źródła wojskowe poinformowały agencję Reutera, że o wtorkowej próbie wiedziały wcześniej, jeszcze przed kryzysem na Krymie, bo otrzymały od Moskwy stosowną informację.
W środę rano amerykańscy urzędnicy podali, że prezydent USA Barack Obama nie weźmie udziału w zaplanowanym na czerwiec szczycie grupy G8 w Soczi, jeśli ze strony Rosji nie dojdzie do zmiany kierunku w sprawie Krymu.
Kryzys na Ukrainie trwa od listopada ubiegłego roku. Wybuchł po tym, jak rząd odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
Teraz najbardziej napięta sytuacja jest właśnie na Krymie, gdzie mieszka wielu Rosjan. Nie akceptują nowej władzy w Kijowie, czyli zwolenników integracji europejskiej, którzy po kilku miesiącach protestów obalili prezydenta Wiktora Janukowycza.
W ubiegłym tygodniu Rada Federacji Rosyjskiej zgodziła się, by prezydent Władimir Putin wysłał wojsko na Krym.
Zobacz specjalny serwis o sytuacji na Ukrainie.
- Zagrażają im zachodni nacjonaliści i radykałowie, którzy przejęli władzę w sposób niekonstytucyjny. Ta "władza" nie reprezentuje całego narodu ukraińskiego, czyli całej ludności, która mieszka na Ukrainie - mówił Sobolew.
Dodał też, że to, co robi Putin wobec Krymu jest słuszne. - 80 proc. ludności w Sewastopolu to Rosjanie. Putin ciągle mówi o tym, że jest przeciw rozlewowi krwi. Do tego m.in. na Krymie nie doszło z tego powodu, że stacjonują wojska rosyjskie - powiedział Sobolew.
Zdaniem doktora Tomasza Czapiewskiego, politologa z Uniwersytetu Szczecińskiego, Polska powinna angażować się w sprawy Ukrainy, ale nie samodzielnie.
- Polska nie powinna być samodzielnym aktorem, który indywidualnie tworzy pomysły i wizje na tę cześć Europy. Powinna budować pewną koalicję z państwami Europy Zachodniej i Stanami Zjednoczonymi w celu opracowania jakiegoś modelu - stwierdził Czapiewski.
We wtorek wieczorem pojawiła się informacja, że Rosja przeprowadziła próbę rakietową międzykontynentalnego pocisku balistycznego Topol. Jak poinformował TVN24, pocisk wystrzelono z poligonu wojskowego Kapustin Jar na południu Rosji.
Jak podał rzecznik rosyjskiego ministerstwa obrony Igor Jegorow, testowanie rakiet balistycznych na poligonie Kapustin Jar "pomaga w sprawdzaniu sprzętu, który w przyszłości będzie wykorzystywany w walce".
Amerykańskie źródła wojskowe poinformowały agencję Reutera, że o wtorkowej próbie wiedziały wcześniej, jeszcze przed kryzysem na Krymie, bo otrzymały od Moskwy stosowną informację.
W środę rano amerykańscy urzędnicy podali, że prezydent USA Barack Obama nie weźmie udziału w zaplanowanym na czerwiec szczycie grupy G8 w Soczi, jeśli ze strony Rosji nie dojdzie do zmiany kierunku w sprawie Krymu.
Kryzys na Ukrainie trwa od listopada ubiegłego roku. Wybuchł po tym, jak rząd odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
Teraz najbardziej napięta sytuacja jest właśnie na Krymie, gdzie mieszka wielu Rosjan. Nie akceptują nowej władzy w Kijowie, czyli zwolenników integracji europejskiej, którzy po kilku miesiącach protestów obalili prezydenta Wiktora Janukowycza.
W ubiegłym tygodniu Rada Federacji Rosyjskiej zgodziła się, by prezydent Władimir Putin wysłał wojsko na Krym.
Zobacz specjalny serwis o sytuacji na Ukrainie.
- Zagrażają im zachodni nacjonaliści i radykałowie, którzy przejęli władzę w sposób niekonstytucyjny. Ta "władza" nie reprezentuje całego narodu ukraińskiego, czyli całej ludności, która mieszka na Ukrainie - mówił Sobolew.
- 80 proc. ludności w Sewastopolu to Rosjanie. Postępowanie Putina jest słuszne. On ciągle mówi o tym, że jest przeciw rozlewowi krwi. Do tego m.in. na Krymie nie doszło z tego powodu, że stacjonują wojska rosyjskie - powiedział Sobolew.