W procesie prywatyzacji Polskiej Żeglugi Bałtyckiej mogło dojść do przestępstwa - uważają związki zawodowe pracowników Polskiej Żeglugi Bałtyckiej.
Ich przedstawiciele złożyli w poniedziałek w tej sprawie zawiadomienie do warszawskiej prokuratury. Według związkowców, minister Skarbu Państwa Włodzimierz Karpiński oraz podsekretarz stanu w tym resorcie Rafał Baniak sprzedając spółkę działają na jej szkodę.
- Ministerstwo za daleko się posuwa. Skoro firma ma wyniki i inwestuje, to po co ją sprzedawać? - pyta Kazimierz Sikora z PŻB.
Związki chcą, aby armator nadal był spółką Skarbu Państwa. Tymczasem ministerstwo skarbu dopuściło do negocjacji w sprawie kupna PŻB trzy firmy - Finnlines Oyj - należący do włoskiej grupy Grimaldi, duński DFDS oraz niemiecki TT Line. Wejście każdego z tych armatorów na polski rynek oznacza ogromną konkurencję na połączenia do Szwecji i zdaniem związków brak pewności zatrudnienia.
W PŻB pracuje obecnie około 600 osób. Według danych firmy, przez ostatnie trzy lata udało jej się wypracować 50 milionów złotych zysku.
- Ministerstwo za daleko się posuwa. Skoro firma ma wyniki i inwestuje, to po co ją sprzedawać? - pyta Kazimierz Sikora z PŻB.
Związki chcą, aby armator nadal był spółką Skarbu Państwa. Tymczasem ministerstwo skarbu dopuściło do negocjacji w sprawie kupna PŻB trzy firmy - Finnlines Oyj - należący do włoskiej grupy Grimaldi, duński DFDS oraz niemiecki TT Line. Wejście każdego z tych armatorów na polski rynek oznacza ogromną konkurencję na połączenia do Szwecji i zdaniem związków brak pewności zatrudnienia.
W PŻB pracuje obecnie około 600 osób. Według danych firmy, przez ostatnie trzy lata udało jej się wypracować 50 milionów złotych zysku.