Ministerstwo Skarbu może przerwać proces prywatyzacyjny Polskiej Żeglugi Bałtyckiej - tak uważa Paweł Szynkaruk, dyrektor PŻM.
Resort wybrał trzy firmy (z Niemiec, Finlandii i Danii), z którymi będą prowadzone ostateczne negocjacje w sprawie sprzedaży 91 procent udziałów kołobrzeskiego armatora. Ministerstwo odrzuciło natomiast ofertę spółki należącej do Polskiej Żeglugi Morskiej.
Przeciwko prywatyzacji PŻB opowiedziały się m.in. związki zawodowe, a także radni Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego.
Według Szynkaruka, polskie firmy żeglugowe powinny się skonsolidować, tak jak na przykład stało się ze spółkami z branży chemicznej. Jego zdaniem, prywatyzację można przerwać.
- To już jest kolejny proces prywatyzacyjny. Poprzednie sześć ministerstwo odwoływało. W dwóch czy trzech przypadkach te rozmowy były mocno zaawansowane, bo dochodziło już do wyboru potencjalnego kandydata. Myślę, że potrzebne są rozmowy - uważa szef PŻM.
Czekamy na komentarz Ministerstwa Skarbu w tej sprawie.
Obecnie w Polskiej Żegludze Bałtyckiej pracuje ok. 600 osób. Według danych firmy, przez ostatnie trzy lata udało jej się wypracować 50 mln zł zysku.
Przeciwko prywatyzacji PŻB opowiedziały się m.in. związki zawodowe, a także radni Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego.
Według Szynkaruka, polskie firmy żeglugowe powinny się skonsolidować, tak jak na przykład stało się ze spółkami z branży chemicznej. Jego zdaniem, prywatyzację można przerwać.
- To już jest kolejny proces prywatyzacyjny. Poprzednie sześć ministerstwo odwoływało. W dwóch czy trzech przypadkach te rozmowy były mocno zaawansowane, bo dochodziło już do wyboru potencjalnego kandydata. Myślę, że potrzebne są rozmowy - uważa szef PŻM.
Czekamy na komentarz Ministerstwa Skarbu w tej sprawie.
Obecnie w Polskiej Żegludze Bałtyckiej pracuje ok. 600 osób. Według danych firmy, przez ostatnie trzy lata udało jej się wypracować 50 mln zł zysku.