Nie jestem w stanie przeczytać wszystkich projektów ustaw - przyznał w "Rozmowie pod krawatem" lider .Nowoczesnej Ryszard Petru. W ten sposób tłumaczył, dlaczego nie czytał ustawy stoczniowej.
Zdaniem polityka opozycji, to nie będzie impuls dla sektora okrętowego. O konkretach nie mówił, bo jak przyznał, ustawy nie czytał.
- W parlamencie przepracowaliśmy 150 ustaw w związku z tym mogę szczerze przyznać, że nie jestem w stanie wszystkich czytać - powiedział Ryszard Petru. - Rolą posła nie do końca jest czytanie ustaw, tylko zrozumienie, co w nich jest. Przewodniczący klubu ma możliwość zapytania ekspertów co o tym sądzą - wyjaśnił.
Petru dodał, że w powodzenie ustawy stoczniowej nie wierzy.
- Czy ona zachęci do inwestowania w przemysł stoczniowy? Jako ekonomista powiem, że nie sądzę. To muszą być projekty niszowe, które będą miały wysoką wartość dodaną, byśmy mogli w tych miejscach dużo zarabiać. Stocznia Remontowa w Gdańsku pokazuje, że można zarabiać nie tylko na remontach statków, ale i platform wiertniczych, ale też na konkretnej specjalizacji. Nie ma szans, byśmy konkurowali z Chinami, bo tam zawsze będzie taniej - argumentował.
Lider .Nowoczesnej wyjaśniał, że ekspertem od spraw stoczniowych w partii jest szczeciński poseł Piotr Misiło. A ten podczas debaty w Sejmie wytykał rządowi, że "jeżeli to wszystko, co macie do zaoferowania, to jesteście szaleńczo słabi, bo branża oczekuje czegoś innego".
Projekt ustawy stoczniowej zakłada m.in. ulgi podatkowe dla firm, które budują statki albo realizują duże przebudowy.
Jak zarzuca opozycja, zwolnienia nie obejmą mniejszych stoczni, np. remontowych, a takich w Szczecinie jest najwięcej. Minister gospodarki morskiej odpowiada, że to celowy zabieg, bo ustawa ma zachęcić firmy, by podejmowały większe kontrakty.
Przepisy mają wejść w życie w styczniu przyszłego roku. W tej chwili pracuje nad nimi Sejm.