Uciekli przed wojną - schronienie znaleźli w małej wiosce pod Kołobrzegiem. Najmłodsza członkini rodziny uchodźców ma zaledwie miesiąc. W Polsce mogą czuć się już bezpiecznie.
Jak mówi pan Roman, transport przez granicę udał się błyskawicznie z uwagi na to, że z kobietą była malutka córka. - Pozwolili ominąć kolejkę, bo mała Emilka ma miesiąc. Ludzie stoją w kolejce po 2,3,4 dni - mówi pan Roman.
Trafili do Przećmina, malutkiej wioski pod Kołobrzegiem. Pod własny dach przyjęła ich pani Antonina Bednarczyk, która wcześniej udzieliła już schronienia innemu Ukraińcowi. To właśnie dzięki niemu cała rodzina dojechała do Przećmina.
- Powiedział, że jeszcze jego rodzina jedzie i przyjechali. Maluszki, miesiąc, półtora a oni młodzi. Dziewczyna ma 21 lat a głowa rodziny 24 lata - mówi pani Antonina.
Na miejscu uchodźcy otrzymali nowe ubrania, jedzenie i środki higieniczne. Wszystko, dzięki zbiórce lokalnych mieszkańców. Pani Antonina nie miała wszystkich środków potrzebnych do opieki nad małymi dziećmi. Gdy tylko historią uchodźców podzieliła się na Facebooku, okoliczni mieszkańcy błyskawicznie zaoferowali pomoc.
- Był strasznie duży odzew. Ludzie wieźli tabunami słodycze, owoce, ubrania, pampersy, zabawki, wózki - mówi pani Antonina.
21-letnia Olena mówi, że nie spodziewała się, że w Polsce spotka ją tak wiele dobra.
- Przyjechaliśmy tu bez niczego. Przynieśli nam wszystko, co trzeba, a nawet więcej. Nie zabrałam tu prawie nic, bo tak się spieszyliśmy - przyznaje Olena.
Pani Antonina zapewnia, że ukraińska rodzina może pozostać w jej domu tak długo, jak to konieczne. Pan Roman zaznacza, że chce jak najszybciej znaleźć pracę, by samodzielnie utrzymać bliskich w Polsce.