Przed Sądem Okręgowym w Szczecinie rusza proces o dyskryminację w Urzędzie Marszałkowskim. Pozew w tej sprawie złożył Marcin Badowski, szef Związku Zawodowego „Samorządowiec”.
Najpierw zostałem zwolniony z pracy, a gdy sąd nakazał przywrócenie mnie do pracy, dostałam ją, ale 150 kilometrów od mojego miejsca zamieszkania - mówi Badowski.
- Są złamane zasady równego traktowania w Urzędzie Marszałkowskim. Dyskryminuje się działaczy związkowych, jestem tego przykładem. Począwszy od zwolnienia mnie z pracy, gdzie Sąd Pracy, który rozpoznawał sprawę uznał, że powodem rozwiązania umowy o pracę nie były przesłanki wskazywane przez pracodawcę, a miało to związek z moją działalnością związkową - mówi Marcin Badowski.
Według Marcina Badowskiego, szczeciński Urząd Marszałkowski kierowany przez marszałka Geblewicza nie jest przychylny związkowcom.
- Jako pracownik będący działaczem związków zawodowych, nie jestem równo traktowany, wynagradzany tak, jak inni pracownicy w urzędzie, pomija się mnie w kwestiach finansowych, nie daje się mi takich gratyfikacji. Dla przykładu, jest choćby Dzień Samorządowca, gdzie pracownicy otrzymują świadczenie finansowe, a je jego nie dostałem - mówi Badowski.
Marcin Badowski wcześniej pracował w Urzędzie Marszałkowskim w Szczecinie. Po sądowym nakazie przywrócenia do pracy, UM dał mu zatrudnienie w Koszalinie. Aby zdążyć do pracy, wstaje o godzinie 3.00 w nocy.
- Są złamane zasady równego traktowania w Urzędzie Marszałkowskim. Dyskryminuje się działaczy związkowych, jestem tego przykładem. Począwszy od zwolnienia mnie z pracy, gdzie Sąd Pracy, który rozpoznawał sprawę uznał, że powodem rozwiązania umowy o pracę nie były przesłanki wskazywane przez pracodawcę, a miało to związek z moją działalnością związkową - mówi Marcin Badowski.
Według Marcina Badowskiego, szczeciński Urząd Marszałkowski kierowany przez marszałka Geblewicza nie jest przychylny związkowcom.
- Jako pracownik będący działaczem związków zawodowych, nie jestem równo traktowany, wynagradzany tak, jak inni pracownicy w urzędzie, pomija się mnie w kwestiach finansowych, nie daje się mi takich gratyfikacji. Dla przykładu, jest choćby Dzień Samorządowca, gdzie pracownicy otrzymują świadczenie finansowe, a je jego nie dostałem - mówi Badowski.
Marcin Badowski wcześniej pracował w Urzędzie Marszałkowskim w Szczecinie. Po sądowym nakazie przywrócenia do pracy, UM dał mu zatrudnienie w Koszalinie. Aby zdążyć do pracy, wstaje o godzinie 3.00 w nocy.
Najpierw zostałem zwolniony z pracy, a gdy sąd nakazał przywrócenie mnie do pracy, dostałam ją, ale 150 kilometrów od mojego miejsca zamieszkania - mówi Badowski.