Przed samą imprezą królował Netflix zdobył 17 nominacji. "Marriage story", "Dwóch papieży", "Dolemite is my name" oraz "Irlandczyk" - to były najczęściej nominowane obrazy.

Okazało się, że hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej pozostało przy tym, by docenić filmy kinowe.

W kategorii najlepszego dramatu wygrywa "1917", czyli historia o I wojnie światowej. Twórca tego filmu, Sam Mendes został również najlepszym reżyserem. Obraz ten na świecie dopiero wchodzi do szerokiej dystrybucji - skupia się na dwóch młodych żołnierzach znajdujących się na froncie.

– Chciałbym przede wszystkim podziękować mojemu dziadkowi. On zainspirował mnie do nakręcenia tego filmu. Był nastolatkiem, kiedy rozgrywały się te krwawe wydarzenia. Mam nadzieje, że nigdy się nie powtórzą – podkreślał Sam Mendes.

Wśród najlepszych komedii i musicali statuetkę zgarnęła produkcja Quentina Tarantino "Pewnego razu w Hollywood".

Nagrodę specjalną imienia reżysera Cecila B. DeMille’a za wybitny wkład w rozwój kultury i rozrywki otrzymał Tom Hanks. Z kolei Ellen DeGeneres została wyróżniona nagrodą imienia Carol Burnett za osiągnięcia telewizyjne.

Podczas rozdania Globów goście zawsze siedzą przy suto zastawionych stołach. Pierwszy raz w historii serwowano wyłącznie jedzenie wegetariańskie.

Niestety - w tym roku niedzielna ceremonia rozdania Złotych Globów nie miała polskich akcentów. Wśród produkcji zagranicznych uznania nie zdobył film Jana Komasy "Boże Ciało". Już za tydzień ma szansę - w kategorii najlepszej produkcji zagranicznej - znaleźć się w ostatecznej walce o Oscara bowiem w Los Angeles zostaną ogłoszone oscarowe nominacje.