Twórcy chyba obecnie najsłynniejszej polskiej gry, której sprzedaż liczy się w dziesiątkach milionów sztuk, postanowili zaszaleć - i pokazali, jak wyglądałaby ich produkcja na mocarnych komputerach. Wygląda obłędnie, ale przy okazji jest awantura, bo "mocarny" w tym przypadku, to sprzęt cenowo nieosiągalny dla większości graczy. Poza tym, rozmawiamy o sukcesie małego studia, które uratowało się przed bankructwem. A na koniec polecamy grę, w której walczymy z powodzią
Dróg do szukania rozgłosu jest przynajmniej kilka - jedną z nich jest oczywiście kontrowersja i szum medialny jaki wzbudza. Choć, w tym przypadku, o którym opowiada Michał Król, gdy gra wypada (i pewnie nigdy nie wróci) z największego cyfrowego sklepu, to chyba coś poszło nie tak. Z drugiej strony, dyskutujemy też o pewnej hipokryzji, gdy jednocześnie można tam kupić wiele innych, mocno podszytych erotyką produkcji. Poza tym, oczywiście nie zabrakło wielu newsów z polskiej branży i ciekawych historii o blaskach i cieniach robienia gier komputerowych.
W nieustannej karuzeli premier dobra komunikacja z graczami, zainteresowanie ich swoją produkcją to absolutna podstawa. Nic więc dziwnego, że w kąciku Gramy po polsku Michał Król odnotowuje studia, które wybrały się za ocean i w Bostonie pokazało gry nad którymi pracują. W tym wydaniu kącika - co się aż tak często nie zdarza - długo rozmawiamy na temat książek, które opowiadają o historii polskiej branży. I to w kontekście opowieści o jednym z najsłynniejszych komputerów wszechczasów.