Rosyjskie siły specjalne weszły w środę na teren dwóch dywizjonów artyleryjsko-rakietowych w Sewastopolu - poinformowało agencję Interfax-Ukraina źródło w Sewastopolu, a donosi o tym TVN24.
Jak informują media, teraz kompleksy rakietowe są pod kontrolą sił rosyjskich.
Olga Griko - Rosjanka, która mieszka pod Symferopolem opowiada, że życie na Krymie toczy się własnymi torami, a na półwyspie nie ma atmosfery strachu. Większość urzędów, szkół i zakładów pracy funkcjonuje normalnie. Na ulicach widać rosyjskie wojska, ale na niewielu robi to wrażenie.
- Jedni studenci nie chcą, żeby wojska rosyjskie tu były. Inni mówią, że dla nich to dobrze. Lepiej tak niż mieliby przyjść ludzie, którzy stali na kijowskim Majdanie. Na Krymie mieszka dużo Tatarów. Gdyby nie weszli tu Rosjanie, zrobiliby to Tatarzy i wtedy byłaby trzecia wojna - mówi Olga. - W telewizji mówili też, że były przypadki ataków rosyjskich żołnierzy, że pobili dziecko. Nie wierzę w to. Oni zachowują się normalnie, nie chcą nikomu zrobić krzywdy.
Według Olgi, mieszkańcy Krymu wolą zostać z Ukrainą. W tej chwili czekają aż sytuacja wróci do normy.
W środę Komisja Europejska ma ogłosić pakiet pomocy dla Ukrainy. Chodzi o 11 mld euro. Te pieniądze mają pomóc m.in. w spłacie zaległych rachunków za gaz wobec Gazpromu.
Również w środę na Krym przyjedzie grupa obserwatorów Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, którzy na miejscu mają zapoznać się z sytuacją i jasno określić, czyje wojska są na półwyspie krymskim.
Kryzys na Ukrainie trwa od listopada ubiegłego roku. Wybuchł po tym, jak rząd odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
Teraz najbardziej napięta sytuacja jest na Krymie, gdzie mieszka wielu Rosjan. Nie akceptują nowej władzy w Kijowie, czyli zwolenników integracji europejskiej, którzy po kilku miesiącach protestów obalili prezydenta Wiktora Janukowycza.
W ubiegłym tygodniu Rada Federacji Rosyjskiej zgodziła się, by prezydent Władimir Putin wysłał wojsko na półwysep.
Materiał: CNN Newsource/x-news
Olga Griko - Rosjanka, która mieszka pod Symferopolem opowiada, że życie na Krymie toczy się własnymi torami, a na półwyspie nie ma atmosfery strachu. Większość urzędów, szkół i zakładów pracy funkcjonuje normalnie. Na ulicach widać rosyjskie wojska, ale na niewielu robi to wrażenie.
- Jedni studenci nie chcą, żeby wojska rosyjskie tu były. Inni mówią, że dla nich to dobrze. Lepiej tak niż mieliby przyjść ludzie, którzy stali na kijowskim Majdanie. Na Krymie mieszka dużo Tatarów. Gdyby nie weszli tu Rosjanie, zrobiliby to Tatarzy i wtedy byłaby trzecia wojna - mówi Olga. - W telewizji mówili też, że były przypadki ataków rosyjskich żołnierzy, że pobili dziecko. Nie wierzę w to. Oni zachowują się normalnie, nie chcą nikomu zrobić krzywdy.
Według Olgi, mieszkańcy Krymu wolą zostać z Ukrainą. W tej chwili czekają aż sytuacja wróci do normy.
W środę Komisja Europejska ma ogłosić pakiet pomocy dla Ukrainy. Chodzi o 11 mld euro. Te pieniądze mają pomóc m.in. w spłacie zaległych rachunków za gaz wobec Gazpromu.
Również w środę na Krym przyjedzie grupa obserwatorów Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, którzy na miejscu mają zapoznać się z sytuacją i jasno określić, czyje wojska są na półwyspie krymskim.
Kryzys na Ukrainie trwa od listopada ubiegłego roku. Wybuchł po tym, jak rząd odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
Teraz najbardziej napięta sytuacja jest na Krymie, gdzie mieszka wielu Rosjan. Nie akceptują nowej władzy w Kijowie, czyli zwolenników integracji europejskiej, którzy po kilku miesiącach protestów obalili prezydenta Wiktora Janukowycza.
W ubiegłym tygodniu Rada Federacji Rosyjskiej zgodziła się, by prezydent Władimir Putin wysłał wojsko na półwysep.
Materiał: CNN Newsource/x-news
- Jedni studenci nie chcą, żeby wojska rosyjskie tu były. Inni mówią, że dla nich to dobrze. Lepiej tak niż mieliby przyjść ludzie, którzy stali na kijowskim Majdanie. Na Krymie mieszka dużo Tatarów. Gdyby nie weszli tu Rosjanie, zrobiliby to Tatarzy i wt
- W telewizji mówili też, że były przypadki ataków rosyjskich żołnierzy, że pobili dziecko. Nie wierzę w to. Oni zachowują się normalnie, nie chcą nikomu zrobić krzywdy - mówi Olga.