Rzecznik brytyjskiego rządu powtórzył w poniedziałek, że wolny przepływ siły roboczej skończy się w momencie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Zaraz dodał jednak, że szczegóły nowego systemu muszą zostać dopiero ustalone. Brytyjskie media piszą, że kwestia imigracji wywołuje w rządzie spory.
O rozwagę zaapelował w poniedziałek minister zdrowia Jeremy Hunt przypominając, że kraj polega na unijnych pielęgniarkach i lekarzach. W ubiegły piątek Hammond sugerował, że w gabinecie powstał konsensus, iż potrzebny jest okres przejściowy, podczas którego wolny przepływ ludzi pozostanie niemal bez zmian.
Zaprzeczył temu w niedzielę Liam Fox, minister ds. handlu międzynarodowego, uważany za przedstawiciela twardej, eurosceptycznej opcji. Fox dodał, że brak kontroli nad imigracją byłby wbrew woli ludzi głosujących w referendum z czerwca ubiegłego roku.
Wszystko to nie wyklucza jednak, że w okresie przejściowym - obecnie coraz bardziej prawdopodobnym zasady imigracyjne będą w jakimś stopniu poluzowane.
Taką sugestię wysłała z kolei szefowa MSW Amber Rudd, adresując swoją wiadomość do świata biznesu. Po ostatnich wyborach - z których Partia Konserwatywna premier Theresy May wyszła osłabiona - londyńskie City coraz głośniej domaga się tak zwanego "miękkiego Brexitu".
- Elementy postbrexitowego systemu imigracji poznamy w przyszłość, błędem byłoby teraz spekulowanie na ich temat - zastrzegł rzecznik rządu.