Polski jacht Sharki, który dwa dni temu zatonął w okolicach niemieckiego portu Cuxhaven - zgodnie z zapowiedziami niemieckich służb został wyciąniety z wody.
Kadłub jachtu został mocno uszkodzony - mówi Cezary Wolski, kapitan i armator jachtu.
- Jacht został podniesiony, został wystawiony na ląd. Stanowi całą bryłę, są wszystkie elementy, żeby jacht nazwać jachtem, ale na prawej burcie mamy dużą dziurę po uderzeniu w boję - relacjonował.
Jacht zatonął w środę ok. godziny 23. Siedmiu polskich żeglarzy zostało uratowanych przez służby ratownicze. Jednostka zderzyła się z boją oznaczającą tor wodny przy prędkości 11 węzłów. Żeglarze ewakuowali się na tratwę ratunkową.
Sharki nie był ubezpieczony, wszelkie koszty związane z akcją ratowniczą i wydobyciem jachtu poniesie armator.
Więcej o sprawie w niedzielnej audycji "Radiowa Szkoła pod Żaglami".
- Jacht został podniesiony, został wystawiony na ląd. Stanowi całą bryłę, są wszystkie elementy, żeby jacht nazwać jachtem, ale na prawej burcie mamy dużą dziurę po uderzeniu w boję - relacjonował.
Jacht zatonął w środę ok. godziny 23. Siedmiu polskich żeglarzy zostało uratowanych przez służby ratownicze. Jednostka zderzyła się z boją oznaczającą tor wodny przy prędkości 11 węzłów. Żeglarze ewakuowali się na tratwę ratunkową.
Sharki nie był ubezpieczony, wszelkie koszty związane z akcją ratowniczą i wydobyciem jachtu poniesie armator.
Więcej o sprawie w niedzielnej audycji "Radiowa Szkoła pod Żaglami".