Radio SzczecinRadio Szczecin » Polska i świat
Reklama
Zobacz
Autopromocja
Zobacz
Reklama
Zobacz

Fot. pixabay.com / TheDigitalArtist (CC0 domena publiczna)
Fot. pixabay.com / TheDigitalArtist (CC0 domena publiczna)
W Izbie Gmin spór o ustawę, która pozwolić ma brytyjskiemu rządowi na jednostronne, nielegalne złamanie umowy brexitowej.
Premier Johnson przekonuje, że potrzebny jest mechanizm awaryjny, bo od czasu podpisania traktatu niektóre państwa w Unii się zradykalizowały i mogłyby interpretować porozumienie w sposób szkodliwy dla Londynu. Posłowie opozycji, ale też niektórzy konserwatyści odpowiadają: nie możemy łamać prawa międzynarodowego.

By bronić projektu w Izbie Gmin pojawił się sam premier Boris Johnson. "Nie możemy pozwolić, by granice naszego kraju dyktowało nam inne państwo czy też organizacja międzynarodowa" - mówił Boris Johnson, dodając, że "nie zgodziłby się na to żaden premier Zjednoczonego Królestwa". Boris Johnson ma poparcie większości posłów konserwatywnych. Andrea Jenkyns wyraziła przekonanie, że "duża część krajów Unii chce, by Brytania poniosła porażkę", dodając, że trwające obecnie negocjacje nad umową brexitową numer 2, regulującą przyszłe stosunki, nie są przez Wspólnotę prowadzone w dobrej wierze. Za premierem stoi też na przykład Bill Cash z twardego, brexitowego skrzydła ugrupowania. "Wygraliśmy referendum i wybory, bo ludzie chcieli opuścić Unię i uwolnić się od niedemokratycznej kontroli. A ta ustawa to gwarantuje" - przekonywał polityk.
Przedstawiciele opozycji nie kryli oburzenia. Przypominali, że jeszcze niedawno premier Johnson mówił wyborcom i posłom, ze kwestionowana przez niego umowa jest doskonała. "Albo wtedy premier nie mówił narodowi prawdy, albo nie zrozumiał umowy" - atakował Ed Miliband z Partii Pracy. "Przez ostatnie cztery lata prawicowa klika ściągała nas w dół, ku kolejnym niebezpieczeństwom. A dziś osiągnęła dno" - dodawał Ian Blackford, reprezentujący Szkocką Partię Narodową.

Ale premier Johnson ma też przeciwników we własnej partii. Konserwatysta Robert Neil powtórzył, że rząd nie powinien ignorować rządów prawa i zapowiedział zgłoszenie do projektu poprawek. Ze stanowiska doradcy rządu zrezygnował w proteście poseł i prawnik Jeremy Wright. Głosowanie "przeciw" zapowiedział były główny radca prawny gabinetów Theresy May i Borisa Johnsona, Geoffrey Cox. Ustawy nie poprze też Sajid Javid, były minister finansów, przedstawiciel prawego skrzydła Partii Konserwatywnej.

Głos zabrał również niegdysiejszy prawicowy premier David Cameron, który stwierdził, że "ma obawy". "Ustawa łamiąca zobowiązanie prawa międzynarodowego powinna być krokiem ostatecznym" - stwierdził Cameron. To oznacza, że zaprotestowali już wszyscy żyjący byli premierzy Królestwa. W napisanym wspólnie tekście dla Sunday Times konserwatysta John Major i niegdysiejszy przywódca lewicy Tony Blair ostrzegli, że "kraj okryje się wstydem".

Spór dotyczy Irlandii Północnej. Według umowy brexitowej region ten ma być bliżej związany z Unią niż reszta Królestwa. Cel? Uniknięcie tzw. twardej granicy z republiką Irlandii. Boris Johnson obawia się, iż w środku jego kraju - między Irlandią Północną, a Anglią, Walią i Szkocją - powstanie wyraźna granica, a porozumienie może też ograniczać pomoc, jakiej w przyszłości brytyjski rząd chciałby udzielić swoim firmom. Johnson zgodził się na traktat niemal rok temu.

Najnowsze Szczecin Region Polska i świat Sport Kultura Biznes

Autopromocja
Zobacz
Reklama
Zobacz

radioszczecin.tv

Najnowsze podcasty