W Chicago odbył się marsz Polonii przeciwko przemocy. Protest zorganizowali bliscy 28-letniego Jakuba Marchewki. Został on zastrzelony podczas ulicznej sprzeczki.
W marszu uczestniczyło kilkaset osób. Przeszły z miejsca tragedii do jednej z polskich parafii. Uczestnicy domagali się sprawiedliwości w sprawie Jakuba, zaprowadzenia porządku w Chicago, dymisji burmistrz miasta Lori Lightfoot oraz gubernatora stanu Illinois J.B. Pritzkera. Zarzucili władzom blokowanie zdecydowanych działań policji.
- Jestem dumny widząc tyle osób. Szkoda tylko, że to śmierć mojego syna wyzwoliła zjednoczenie ludzi. Musimy się jednoczyć, bo niedługo wszystkich nas tu wystrzelają - powiedział Polskiemu Radiu Marek Marchewka, ojciec Jakuba.
Był on świadkiem tragedii do której doszło w wielkanocną niedzielę. Polacy zatrzymali się przed jednym ze sklepów w dzielnicy Portage Park. Jakub wysiadając z samochodu uderzył w inne auto. To wywołało sprzeczkę, która zakończyła się śmiertelnym postrzeleniem Jakuba.
Sprawca zabójstwa pozostaje na wolności. Zdaniem bliskich ofiary, policja wie kim jest. Dotychczas nie upubliczniła wizerunku napastnika.
W ubiegłym roku w Chicago zabito 777 osób. W tym już niemal 170.
- Jestem dumny widząc tyle osób. Szkoda tylko, że to śmierć mojego syna wyzwoliła zjednoczenie ludzi. Musimy się jednoczyć, bo niedługo wszystkich nas tu wystrzelają - powiedział Polskiemu Radiu Marek Marchewka, ojciec Jakuba.
Był on świadkiem tragedii do której doszło w wielkanocną niedzielę. Polacy zatrzymali się przed jednym ze sklepów w dzielnicy Portage Park. Jakub wysiadając z samochodu uderzył w inne auto. To wywołało sprzeczkę, która zakończyła się śmiertelnym postrzeleniem Jakuba.
Sprawca zabójstwa pozostaje na wolności. Zdaniem bliskich ofiary, policja wie kim jest. Dotychczas nie upubliczniła wizerunku napastnika.
W ubiegłym roku w Chicago zabito 777 osób. W tym już niemal 170.