Po trzech miesiącach przerwy w Charkowie prace wznowiła kolej podziemna. Stacje metra w tym drugim, co do wielkości ukraińskim mieście służyły jako schrony. Rosjanie przez wiele tygodni ostrzeliwali budynki mieszkalne.
Jak wyjaśniła w rozmowie z ukraińską telewizją ICTV kierowniczka stacji "Bohaterów Pracy", Julia Fedanina, nikt ich nie będzie wyganiać, ponieważ metro to schron, a ludzie się jeszcze boją. Jak dodała, na stacji jest dwoje dzieci. Ich matki mówią, że czują się bezpiecznie tylko pod ziemią.
Od początku wojny w wyniku rosyjskich ostrzałów artyleryjskich zniszczonych zostało kilkaset budynków mieszkalnych. Ukraińska armia wyparła większość Rosjan z bezpośredniego sąsiedztwa Charkowa, mimo to wciąż rosyjskie pociski co jakiś czas spadają na miasto.