Życie w Berlinie nie wygląda tak, jak jeszcze dwa dni temu - mówią Polki mieszkające w stolicy Niemiec. Po zamachu terrorystycznym, berlińczycy zachowują spokój, któremu towarzyszy duży smutek.
Jak usłyszał nasz reporter, choć nastawienie Niemców do uchodźców w ostatnim czasie nie było do końca pozytywne, po poniedziałkowej tragedii prawdopodobne jest, że jeszcze bardziej się pogorszy.
- Berlin tętnił życiem, a teraz wszyscy idą zadumani i patrzą. To nie jest to samo. Smutno, bo zaraz są święta i Niemcy bardzo to przeżywają. Gdzieś się słyszy o zamachach, ale gdzieś daleko. Nas to nie dotyczyło. To było gdzieś daleko, a teraz to stało się przy nas. Ludzie się boją, wszyscy o tym mówią i jest przykro - mówią Polki.
Wieczorem coraz więcej mieszkańców Berlina pojawia się na Breitscheidplatz w dzielnicy Charlottenburg. Przynoszą kwiaty i znicze, które ustawiają wokół zagrodzonego przez policję terenu. Dokładnie w tym miejscu kilka minut po 20 w poniedziałkowy wieczór rozpędzony TIR staranował uczestników bożonarodzeniowego jarmarku. Zginęło 12 osób, w tym polski kierowca tira: uprowadzony i brutalnie zabity przez sprawcę ataku. Rannych zostało 48 osób. Stan kilkunastu z nich określany jest jako ciężki.
- Berlin tętnił życiem, a teraz wszyscy idą zadumani i patrzą. To nie jest to samo. Smutno, bo zaraz są święta i Niemcy bardzo to przeżywają. Gdzieś się słyszy o zamachach, ale gdzieś daleko. Nas to nie dotyczyło. To było gdzieś daleko, a teraz to stało się przy nas. Ludzie się boją, wszyscy o tym mówią i jest przykro - mówią Polki.
Wieczorem coraz więcej mieszkańców Berlina pojawia się na Breitscheidplatz w dzielnicy Charlottenburg. Przynoszą kwiaty i znicze, które ustawiają wokół zagrodzonego przez policję terenu. Dokładnie w tym miejscu kilka minut po 20 w poniedziałkowy wieczór rozpędzony TIR staranował uczestników bożonarodzeniowego jarmarku. Zginęło 12 osób, w tym polski kierowca tira: uprowadzony i brutalnie zabity przez sprawcę ataku. Rannych zostało 48 osób. Stan kilkunastu z nich określany jest jako ciężki.