To był niezwykle sympatyczny człowiek, pomimo tego, ile w swoim życiu wycierpiał. Tak wspomina zmarłego w tym roku pułkownika Andrzeja Kiszkę prezes okręgu Szczecin Narodowych Sił Zbrojnych Grzegorz Kozak. Najdłużej ukrywający się żołnierz AK przez 15 lat po zakończeniu wojny wymykał się komunistycznej bezpiece.
Połowę tego czas ukrywał się we własnoręcznie zrobionym bunkrze. Później na długie lata trafił do wiezienia. Jak mówi Kozak, dotarcie do niego nie było prosta sprawą.
- Około siedmiu-ośmiu lat temu dowiedziałem się, że na terenie województwa zachodniopomorskiego żyje taki bohater. Dotarłem do pana Andrzeja, trwało to kilka miesięcy zanim pozwolono mi się spotkać, rodziny były bardzo nieufne wobec osób, których nie znały, od tamtego czasu powstała przyjaźń i wizyty były już bardzo częste - wspomina Grzegorz Kozak.
21 listopada pułkownik Andrzej Kiszka skończyłby 96 lat.
- Około siedmiu-ośmiu lat temu dowiedziałem się, że na terenie województwa zachodniopomorskiego żyje taki bohater. Dotarłem do pana Andrzeja, trwało to kilka miesięcy zanim pozwolono mi się spotkać, rodziny były bardzo nieufne wobec osób, których nie znały, od tamtego czasu powstała przyjaźń i wizyty były już bardzo częste - wspomina Grzegorz Kozak.
21 listopada pułkownik Andrzej Kiszka skończyłby 96 lat.