Znajomi, przyjaciele, żołnierze oraz przedstawiciele władz pożegnali jednego z najdłużej żyjących Żołnierzy Wyklętych.
W uroczystościach żałobnych w kościele w Nowogardzie i na cmentarzu w Rogowie wzięło udział kilkaset osób.
Pułkownik Andrzej Kiszka po 1945 roku walczył w siłach Narodowego Zjednoczenia Wojskowego z komunistycznym reżimem. Przez blisko osiem lat samotnie ukrywał się we własnoręcznie zrobionym bunkrze w lasach janowskich. Nawyki z tamtego okresu zostały mu na całe życie - mówił syn pułkownika, Jan Kiszka.
- Jak wyszedł na wolność to bardzo dużo palił. Miał jeszcze taki zwyczaj, jakby się ukrywał w lesie. Leżał na tapczanie i jak palił papierosa to przykrywał się marynarką. Tylko z rękawów dym szedł. Mówił, że to nawyk jak palił w ukryciu, żeby nie zauważyli ognia - opowiadał syn pułkownika.
W 1961 roku po ujęciu przez Służbę Bezpieczeństwa, komunistyczny sąd skazał Andrzeja Kiszkę na dożywocie, za zabójstwo działacza PZPR. Wyszedł w wyniku amnestii po 10 latach. Później osiedlił się we wsi Sienno Dolne niedaleko Radowa Małego. Mieszkańcy złego słowa na niego nie powiedzą.
- Życzliwy. Był wzorowym obywatelem. Był bardzo antykomunistyczny. - Silny był jak na swój wiek wtedy. Jak powiedzieliśmy coś o komunie, to z tych nerwów jak wbił siekierę w pieniek, to ciężko ją było wyciągnąć. - Jego naturalnym środowiskiem to był raczej las. Lubił w nim przebywać - wspominali mieszkańcy.
Odznaczał się bezwarunkową miłością do Boga i Ojczyzny - mówił podczas ceremonii pogrzebowej pułkownika Andrzeja Kiszki, arcybiskup Andrzej Dzięga.
- Pośrodku zmagania II wojny światowej, gdy wielu pytało gdzie jest Bóg, dlaczego dopuszcza do takich sytuacji. On stanął pod krzyżem i położył na niego palce, stanął pod biało-czerwoną i w nią się wpatrzył i powiedział: tak mi dopomóż Bóg. To był jego ślub, jego przysięga - mówił Dzięga.
Andrzej Kiszka był wzorem niezłomnej wiary o której powinniśmy pamiętać - dodał arcybiskup.
- Przypomnij sobie czasem młodego mężczyznę, który ma przed sobą całe życie. Pod krzyżem stanął i przysiągł. I wierny został tej przysiędze do końca - mówił Dzięga.
Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz pośmiertnie awansował majora Andrzeja Kiszkę do stopnia pułkownika. List w imieniu ministra odczytał dyrektor Generalny MON Bogdan Ścibut.
- Jest determinacja w służbie ojczyźnie pułkownika Andrzeja Kiszki, heroiczne trwanie przy kluczowych wartościach. Wbrew okolicznościom i postawom innych - mówił Ścibut.
Później wicewojewoda Marek Subocz odczytał list prezydenta Andrzeja Dudy.
- Gotów był poświęcić zdrowie i życie, by Rzeczpospolita na powrót odzyskała suwerenność. Żegnamy dziś polskiego patriotę, człowieka wielkiej odwagi. Żołnierza niezłomnego, obrońcę wolności i honoru Rzeczypospolitej. Nie złożył broni w 1945 roku - czytał Subocz.
Pułkownik Andrzej Kiszka ps. "Dąb" zmarł w wieku 95 lat. Był jednym z najstarszych Żołnierzy Wyklętych. Nie doczekał się rehabilitacji. Sprawa we wrześniu ma być rozpatrzona przez Sąd Najwyższy w Warszawie.
Pułkownik Andrzej Kiszka po 1945 roku walczył w siłach Narodowego Zjednoczenia Wojskowego z komunistycznym reżimem. Przez blisko osiem lat samotnie ukrywał się we własnoręcznie zrobionym bunkrze w lasach janowskich. Nawyki z tamtego okresu zostały mu na całe życie - mówił syn pułkownika, Jan Kiszka.
- Jak wyszedł na wolność to bardzo dużo palił. Miał jeszcze taki zwyczaj, jakby się ukrywał w lesie. Leżał na tapczanie i jak palił papierosa to przykrywał się marynarką. Tylko z rękawów dym szedł. Mówił, że to nawyk jak palił w ukryciu, żeby nie zauważyli ognia - opowiadał syn pułkownika.
W 1961 roku po ujęciu przez Służbę Bezpieczeństwa, komunistyczny sąd skazał Andrzeja Kiszkę na dożywocie, za zabójstwo działacza PZPR. Wyszedł w wyniku amnestii po 10 latach. Później osiedlił się we wsi Sienno Dolne niedaleko Radowa Małego. Mieszkańcy złego słowa na niego nie powiedzą.
- Życzliwy. Był wzorowym obywatelem. Był bardzo antykomunistyczny. - Silny był jak na swój wiek wtedy. Jak powiedzieliśmy coś o komunie, to z tych nerwów jak wbił siekierę w pieniek, to ciężko ją było wyciągnąć. - Jego naturalnym środowiskiem to był raczej las. Lubił w nim przebywać - wspominali mieszkańcy.
Odznaczał się bezwarunkową miłością do Boga i Ojczyzny - mówił podczas ceremonii pogrzebowej pułkownika Andrzeja Kiszki, arcybiskup Andrzej Dzięga.
- Pośrodku zmagania II wojny światowej, gdy wielu pytało gdzie jest Bóg, dlaczego dopuszcza do takich sytuacji. On stanął pod krzyżem i położył na niego palce, stanął pod biało-czerwoną i w nią się wpatrzył i powiedział: tak mi dopomóż Bóg. To był jego ślub, jego przysięga - mówił Dzięga.
Andrzej Kiszka był wzorem niezłomnej wiary o której powinniśmy pamiętać - dodał arcybiskup.
- Przypomnij sobie czasem młodego mężczyznę, który ma przed sobą całe życie. Pod krzyżem stanął i przysiągł. I wierny został tej przysiędze do końca - mówił Dzięga.
Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz pośmiertnie awansował majora Andrzeja Kiszkę do stopnia pułkownika. List w imieniu ministra odczytał dyrektor Generalny MON Bogdan Ścibut.
- Jest determinacja w służbie ojczyźnie pułkownika Andrzeja Kiszki, heroiczne trwanie przy kluczowych wartościach. Wbrew okolicznościom i postawom innych - mówił Ścibut.
Później wicewojewoda Marek Subocz odczytał list prezydenta Andrzeja Dudy.
- Gotów był poświęcić zdrowie i życie, by Rzeczpospolita na powrót odzyskała suwerenność. Żegnamy dziś polskiego patriotę, człowieka wielkiej odwagi. Żołnierza niezłomnego, obrońcę wolności i honoru Rzeczypospolitej. Nie złożył broni w 1945 roku - czytał Subocz.
Pułkownik Andrzej Kiszka ps. "Dąb" zmarł w wieku 95 lat. Był jednym z najstarszych Żołnierzy Wyklętych. Nie doczekał się rehabilitacji. Sprawa we wrześniu ma być rozpatrzona przez Sąd Najwyższy w Warszawie.
Przez blisko osiem lat samotnie ukrywał się we własnoręcznie zrobionym bunkrze w lasach janowskich. Nawyki z tamtego okresu zostały mu na całe życie - mówił syn pułkownika, Jan Kiszka.
Osiedlił się we wsi Sienno Dolne niedaleko Radowa Małego. Mieszkańcy złego słowa na niego nie powiedzą.
W Nowogardzie oraz w Rogowie odbyły się uroczystości pogrzebowe zmarłego niedawno majora Andrzeja Kiszki ps. "Dąb".
Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz pośmiertnie awansował majora Andrzeja Kiszkę do stopnia pułkownika. List w imieniu ministra odczytał dyrektor Generalny MON Bogdan Ścibut.