Na kserokopii zobowiązania do współpracy widnieje nazwisko Stanisława Gawłowskiego - informuje portal gk24.pl.
Jan Myszkier, u którego znaleziono kserokopie, potwierdza w rozmowie z gk24.pl, że w dokumentach jest nazwisko Gawłowskiego. Z kolei polityk PO zaprzecza współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Jak przyznał w rozmowie z portalem, znalezione akta to "współczesne fałszywki". Określił je mianem "politycznej prowokacji". Próbowaliśmy skontaktować się ze Stanisławem Gawłowskim, ale nie odbiera od nas telefonu.
Zgodnie z ustaleniami IPN, od bliżej nieokreślonego czasu do 2016 roku dokumenty mieli ukrywać w Dęborogach oraz w Koszalinie Jan M. i Urszula R. Śledztwo zostało wszczęte na podstawie zawiadomienia nadesłanego przez dyrektora delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Szczecinie. Sprawa jest w toku.
Za ukrywanie dokumentów, które powinny być przekazane do IPN-u, grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.
Dodaj komentarz 2 komentarze
A niby kiedy miał być tym współpracownikiem? Urodził się w roku 1968, w 1970 miał dwa latka, w 1980 - dwanaście, w 1989 - dwadzieścia jeden i się uczył. Komuś nienawiść rozsądek odbiera.
IPN to zgraja bezmózgowców którzy trzymają się koryta za wszelką cenę tak długo szukają aż coś znajdą a jak nie to spreparują !